Akcje szpiegowskie
Nie brakuje w wywiadzie z Turowskim także akcji, które bardziej przypominają sceny z popularnych filmów szpiegowskich. Podczas jednej z wizyt w Polsce, gdzie za każdym razem Turowski musiał zgłaszać się do swoich oficerów prowadzących w podwarszawskiej Magdalence, miał miejsce pewien incydent z SB.
Turowski zaangażowany w pomoc solidarnościowej opozycji szmugluje przez granicę dolary, które ma przekazać Aleksandrowi Hallowi i Bogdanowi Lisowi: "Przy wyjściu z samolotu miałem komiczną sytuację. Byłem w cywilu, bez koloratki, a tu jeden z pograniczników mówi: "Niech się ksiądz nie ukrywa, my księdza pamiętamy jeszcze z wizyt Papieża". Ponieważ zawsze woziłem kilka medali papieskich, mówię do nich: "Dobrze panowie, że mnie pamiętacie, a tu dla waszych żon i teściowych po medaliku". I na tym się skończyła kontrola".
Nie był to jednak koniec komplikacji. Szybko wyszło na jaw, że willa Halla, w której Turowski spotkał się z opozycjonistami, znajduje się pod obserwacją SB. Następuje ucieczka, podczas której Turowski ucieka wprost do Akademii Medycznej, do zaprzyjaźnionej pani profesor: "Dobiegłem do portierni [...]. Decyzje zapadają szybko, karta choroby [...] jest krzywa gorączki z kilku dni. Byłem pod wrażeniem".