Dzieci - marionetki w rękach rodziców
Dużo dzieci uczy się gry na jakimś instrumencie nie dlatego, że to lubi, ale dlatego, że to daje dodatkowe punkty przy egzaminach do kolejnych szkół. Dzieci stają się marionetkami w rękach rodziców. Dlatego też nie należy dziwić się, jeśli Koreańczyk przy pierwszym spotkaniu wypytuje o wiek, zawód rodziców (a właściwie ojca), miejsce pracy i zamieszkania. Nie wynika to z wścibstwa. Dzięki tym informacjom rozmówca wie, jak ma się zachować, jakiego języka używać – inaczej mówiąc, do jakiej „szufladki” przypisać daną osobę.
Koreańskim rodzicom nie jest żal własnych dzieci? Przecież one nie mają dzieciństwa.
To, do jakiej szkoły, przedszkola, na jakie zajęcia uczęszcza dziecko, definiuje nie tylko same dzieci i ich całą przyszłość, ale też ich matki. Kobieta, której udało się zapisać dziecko do placówki z wykładowym językiem angielskim prawdopodobnie nie zamieni już słowa z matką dziecka, które chodzi do „zwykłej” szkoły. One nie mają już wspólnego języka. Wychowanie dzieci to najważniejszy wskaźnik, jaki określa koreańską matkę. To jej pełnoetatowa, bardzo wymagająca praca.