Wierny do końca
Główny marszałek lotnictwa, Gołowanow, pisał o Rokossowskim, że postawić go można bez wahania obok Suworowa i Kutuzowa. Jego talent był unikalny, zaś operacje rozgromienia i likwidacji okrążonej armii Paulusa, podjęta przezeń obrona na łuku kurskim i działania bojowe podczas operacji białoruskiej, czyniły z Rokossowskiego wybitnego dowódcę. Sokołow dodaje, że w pamięci ludu pozostał on najbardziej sympatycznym z sowieckich marszałków i tę sympatię w pracy rosyjskiego historyka widać. Aż za bardzo. Pisaną na kolanach biografię, która momentami zakrawa na hagiografię kończą słowa o tym, że człowiek, który miał świadomość, w jak nieludzkim systemie przyszło mu żyć, "potrafił w tym wszystkim zachować honor i godność osobistą. Wieczna mu pamięć!"
Ja dodam, że owszem, jeśli nawet miał świadomość zdegenerowania i zdehumanizowania tego systemu, to potrafił się weń całkiem nieźle wpisać, Stalina traktując niczym umiłowaną matkę.* A że matka czasem uderzy?Cóż, widocznie ma rację, jeśli zaś nawet nie ma racji, to kochać ją wciąż trzeba. Z ramienia Stalina był Rokossowski namiestnikiem w kraju, z którym łączyły go korzenie. Z wyboru, jak wspomniałem, był obywatelem ZSRR, *wiernym do końca tej swojej wybranej ojczyźnie.
Mirosław Szyłak-Szydłowski/Książki.wp.pl