Na łasce religijnych wieśniaków
Choć można by domniemywać, ze najsłynniejsza sztuka Williamsa, czyli "Tramwaj zwany pożądaniem" była wynikiem przenicowania przez autora meandrów ludzkiej psychiki, pobudki, które sprzyjały powstaniu dramatu były nieco mniej wzniosłe. Tenn zmagał się z obawą, że jego plan polegający na byciu zawodowym pisarzem, spełznie na niczym. Sprzyjały temu kompleksy, będące "zasługą" ojca, który wpajał młodemu Williamsowi poczucie, iż jego aspiracje są bezpodstawne, on sam jest natomiast bezużyteczny.
Jak czytamy w "Szaleństwach Boga...": "- Tramwaj był literackim wyrazem panicznego strachu, że nie będę w stanie utrzymać się z pisarstwa, wobec czego będę zdany na łaskę i szkatułę ludzi nierozumiejących ani mojego położenia, ani potrzeb. (...) Ponadto rodzina uważała mnie za niedołęgę, któremu trzeba będzie pomagać, co tylko pogłębiało we mnie nerwicową obsesję na punkcie pieniędzy (...) Czas mijał, długi rosły, znikąd nadziei. Zacząłem odczuwać paraliżujący strach, że będę zmuszony zamieszkać u krewnych w Missisipi lub w najdalszych zakątkach Luizjany, u religijnych wieśniaków, którzy nie tylko nie rozumieli temperamentu ani potrzeb artysty, lecz uważali artystów za odchylonych od normy. (...) Właśnie stąd wyłonił się 'Tramwaj’. Z prawdziwego i uzasadnionego strachu, że stanę się jeńcem zawistnych ludzi, którzy woleliby, żebym sczezł, niż żebym przeżył.