Wolący inaczej
Pochodzący z amerykańskiego Południa dramatopisarz miał również słabość do osób o dość konserwatywnych poglądach. Dowodem tego jest przyjaźń z Lilian Gish, jedną z najpiękniejszych amerykańskich aktorek, ikoną kina. Z artystką połączyła Williamsa głęboka więź. Poglądy Gish na ludzi o orientacji homoseksualnej (czy, jak nazywała to gwiazda, "wolącymi inaczej") wydają się dość zabawne w kontekście preferencji dramatopisarza: "- Pan Griffith mówił mi o homoseksualistach, z którymi pracowaliśmy - opowiadała. - Wiedziałam, że są i tacy ludzie. Wiedziałam, że są w naszej ekipie. Nie należało ich demaskować ani prześladować, ale trzeba było ich unikać. (...) Homoseksualiści, tak samo jak narkomani i alkoholicy, odeszli od światła, światła Boga, i pogrążyli się w ciemności, daleko od dobra (...). Nie boję się ich ani nimi nie gardzę, ale szkoda mi ich i modlę się za nich".
Grissom przywołuje też moment, w którym Williams powiedział Gish o swojej orientacji: "(...) przytuliła go i powiedziała, że takie skłonności to nic złego, nie należy tylko im ulegać. (...) - Póki odnosiłem sukcesy - wspominał Tenn - póki John Gielgud, Alec Guinness, Cecil Beaton, Cole Porter lub Noel Coward robili kariery, dostawali tytuły szlacheckie, zarabiali krocie (...), póty panna Gish uważała, że zachowujemy czystość (...). Kiedy spadłem do drugiej ligi (...), wtedy było oczywiste, że wpadłem w ciemność i grzeszę".