Życie jak Watergate
Choć narkotyk był dla Williamsa niezbędnym narzędziem, które pobudzało go do pracy twórczej, zdarzały się momenty, w których pisarz tracił jakiekolwiek poczucie rzeczywistości. Przytaczane przez Grissoma słowa dramaturga, pełne językowej zręczności i humoru, tworzą prawdziwą tragikomiczną mieszankę: "W lecie 1973 roku Tenn odkrył ponownie rozkosze i pożytki kokainy i wciągał jej wielkie ilości, kiedy próbował pisać albo oglądał w telewizji transmisje przesłuchań w sprawie Watergate (...)."
"- Tamtego lata - opowiadał - nie potrafiłem rozpoznać, co dzieje się naprawdę. Bez przerwy myliłem moją sztukę z przesłuchaniami (...), rozmowy ze znajomymi z zeznaniami pulchnych jegomości za stołem krytym zielonym suknem, mówiących do mikrofonów, które wyglądały jak kutasy sterczące im prosto w twarz. Byłem przekonany, że Mo Dean jest awatarem cesarza lodów śmietankowych Wallace'a Stevensa, chociaż miała włosy barwy bitej śmietany i wyglądała jak jakiś łechtaczkowy deser Alaska. Pewnego wieczoru jadłem kolację z Haroldem Clurmanem i nie byłem w stanie rozstrzygnąć, czy to facet, który kiedyś reżyserował moje sztuki, czy też senator Sam Ervin. Wypytywałem Clurmana o Haldemana i Ehrlichmanna, więc w końcu wyszedł, czego wcale mu nie mam za złe".