Maniakalny piekarz
Nie jest tajemnicą, że jedną z największych namiętności w życiu Williamsa była kokaina. Choć zwykło się traktować amerykańskiego dramatopisarza jako sybarytę, który nie szczędzi sobie żadnej z uciech, jakich można zaznać w dużym mieście, narkotyk był dla niego odtrutką na napady zwątpienia i melancholii, z jakimi się borykał. Momentami można odnieść wrażenie, że biały proszek miał dużo większy wpływ na jego twórczość niż tak podziwiane przez niego kobiety.
Grissom wtajemnicza nas w kokainowe rytuały twórcy: "Pewien handlarz narkotyków dostarczał Tennowi kokainę w różnych stężeniach. Działała na jego umysł jak coś w rodzaju herbaty czy kawy i odpowiednio do tego Tenn nazywał ją 'mieszanką śniadaniową’, 'mieszanką wieczorną’ lub 'mieszanką mieszaną’". "Potrzebuję solidnego kopa z samego rana - pisał. - Nic nie działa, wszystko stoi w miejscu i dopiero kilka linijek sprawia, że krew zaczyna krążyć, a umysł staje się lotny. Gdy spotykałem się z Tennem, nie działałem jak reporter. Oczy i uszy miałem otwarte, by czerpać od niego inspirację. (...) Siłą rzeczy wiedziałem jednak, że częste wycieczki Tenna do toalety (...) wiązały się z zażywaniem prochów i pigułek. Blaty stołów w pokoju hotelowym i porcelanowa obudowa umywalki w łazience wyglądały jak stolnice maniakalnego piekarza (...)".