Stalin jak Bóg
"W groteskowej i strasznej zarazem religii sowietyzmu Stalin grał rolę Boga. Grał ją tak dobrze, iż wierzono w jego nieśmiertelność, przypisywano mu panowanie nad przyrodą, jakiś mistyczny wpływ na ludzką wolę" - pisał w książce "Czerwona msza, czyli uśmiech Stalina" Bohdan Urbankowski.
Nie dziwi więc, że w artykułach, wspomnieniach, wierszach i innych utworach komunistyczny dyktator był deifikowany i czczony jak bóstwo, a w opisach jego śmierci "przywoływany był archetyp klęski przyrody: jak śmierć Boga, tak śmierć Stalina odczuwana jest przez całą przyrodę i wstrzymuje jej bieg.
"Do pół zwieszona flaga / flagę wiatr przedwiosenny targa / To nie wiatr, to szloch na wszystkich kontynentach i archipelagach. / Umarł Stalin. / Jakby nagły grad zboża pogiął / Jakby w biały dzień noc w okno. / Dzisiaj słońce jest żałobną chorągwią. / Umarł Stalin [...] Cień padł na ziemię od tej śmierci, / od oceanu do oceanu, / od Gibraltaru do Uralu" - pisał na przykład w wierszu Konstanty Ildefons Gałczyński (na zdj.).