Niekończąca się impreza
Spośród żon i kochanek kolegów Słowika Monika (nazywana zwykle Moni) była najmłodsza. Inaczej się ubierała i zachowywała. Świat "niegrzecznych chłopców" fascynował ją od początku - zawsze chciała się zbuntować, zrobić coś na przekór środowisku, w którym się wychowała. W pamięci najbardziej utkwiła jej dobra zabawa w nowym gronie znajomych: szampan i drogie wina, kawior, dobre samochody i liczne wyjazdy, także zagraniczne. "Chłopcy" zarabiali duże pieniądze w szybkim tempie i wydawali je z łatwością, z każdego dnia czyniąc święto.
W to nowe życie Monika weszła bez strachu, nie dostrzegając drugiego dna ich nieustającej zabawy. Wspomina szalone weekendy spędzane w Mikołajkach, w hotelu należącym do Tadeusza Gołębiewskiego. Kąpała się tam w jeziorze na koniu (podarowanym jej przez męża), a także tańczyła na fortepianie w butach na dwunastocentymetrowym obcasie. Zniszczony instrument Słowik potem odkupił.