Trwa ładowanie...
recenzja
11-05-2011 10:32

Kim jest naprawdę ten miły Japończyk?

Kim jest naprawdę ten miły Japończyk?Źródło: Inne
djlfnvc
djlfnvc

Każda informacja z tego szczelnie zamkniętego państwa, jakim jest Korea Północna, jest na wagę złota. Ale nie powinna kosztować ludzkiego życia. A taką monetą zapłaciło – z wielkim prawdopodobieństwem - dziennikarskie małżeństwo Ingrid i Dardan Gashi, autorzy książki W służbie dyktatora, opartej na wyznaniach byłego północnokoreańskiego oficjela, który zbiegł z kraju.

Kim Dzong Riul (w międzynarodowo uznanej pisowni Kim Jong Ryul) jest niezwykle opanowanym strategiem, który przez całe życie nie popełnia ani jednej pomyłki, jeśli chodzi o życie zawodowe w nieludzkim reżimie Korei Północnej. Z biednego chłopca, który poluje na sroki, by uchronić rodzinę od głodu, staje się wykształconym w NRD inżynierem, będącym w stanie wypełnić nawet najbardziej szalone zlecenia Kim Ir Sena i jego syna, Kim Dzong Ila. Dzięki swoim umiejętnościom, połączonym z trzymaniem języka za zębami i niekwestionowaniem panującego w Korei Północnej porządku, Kim Dzong Riul żyje w dobrobycie, jakiego większość jego krajan nie jest sobie w stanie wyobrazić. W ciągu całej swojej kariery nie przydarza mu się ani jedno potknięcie, ani jedna nieprawidłowa ocena sytuacji. Z podobną precyzją Kim zaplanuje też swą ucieczkę w 1994 roku. Mieszkańcy niewielkiego austriackiego miasta przez lata nie domyślają się, kim jest ten miły starszy pan, podający się za Japończyka, a północnokoreańskie służby uznają go
za zamordowanego. Niestety, jeden jedyny raz kalkulacje Kima okażą się błędne: Korea Północna, wbrew jego nadziejom i licznym prognozom, wcale nie upadnie, utrzyma swoją absurdalną egzystencję przez następne kilkanaście lat. Grzebiąc nadzieje uciekiniera na to, że po upadku reżimu uda mu się powrócić do rodziny i już demokratycznego kraju, do którego odbudowy będzie mógł się przyczynić.

O Korei Północnej wiadomo tak niewiele, że każda informacja na temat tego, jak wygląda tam życie czy system polityczny, jest nadzwyczaj ciekawa. Ponieważ nieliczni cudzoziemcy, którym wolno odwiedzić ten kraj, skazani są na oficjalne wizyty, podczas których pokazuje im się głównie muzea i pomniki, informacje naprawdę istotne można uzyskać jedynie od tych, którym udało się z Korei uciec. Zeznania takich uciekinierów, zebrane w książce * Uchodźcy z Korei Północnej* Doriana Malowica , dają obraz życia zwykłych północnokoreańskich obywateli, obraz życia naznaczonego dotkliwą biedą, głodem i panicznym strachem przed trafieniem do obozu karnego. W służbie dyktatora należy do znacznie mniejszej grupy głosów opowiadających o tym przerażającym kraju: Kim Dzong Riul znajduje się po drugiej stronie społeczeństwa, po stronie uprzywilejowanych
i (zwykle) sytych. Jego zeznania są niezwykle cenne, bo praktycznie nie można inaczej dotrzeć do prawdziwego życia północnokoreańskiej śmietanki. Opisy kilkudziesięciu willi dyktatora, w części znajdujących się pod ziemią i wyposażonych nie tylko w luksusowe zachodnie dobra, ale i przeróżne systemy obronne, opisy jego dziesiątek samochodów – produkowanych w oficjalnie potępianych kapitalistycznych krajach – i wystawnych posiłków, złożonych z dań kuchni całego świata, sprawiają, że – mówiąc krótko – nóż się w kieszeni otwiera. Kim Ir Sen uczynił sobie z państwa plac zabaw, po którym każe się wozić drogimi samochodami, podczas gdy cała ludność umiera z głodu. Nasuwa się pytanie – jak to możliwe, żeby jeden człowiek mógł w taki sposób opętać cały naród? Nie można przeoczyć faktu, że udział w tym miał także Kim Dzong Riul i jemu podobni, którym chęć przeżycia w reżimie zasznurowała usta.

Mimo jednak wielkiej wartości, jaką mają zeznania Kima, ich publikacja musi budzić sprzeciw. W Korei Północnej pozostała bowiem cała rodzina mężczyzny. Ujawniając się, Kim skazał na śmierć (albo przynajmniej obóz, co jest zresztą niemal równorzędne ze śmiercią) swoją żonę, dzieci, wnuki, a może i znajomych, na których może paść podejrzenie, że byli wtajemniczeni w jego ucieczkę. Dlaczego po tylu latach ukrywania się i nieujawniania swojej tożsamości niemal nikomu, ten do tej pory chłodno myślący strateg zdecydował się przerwać milczenie? Czy z rozpaczy, że wbrew wszelkim przewidywaniom reżim przetrwał? „Nie chciałem umierać bez tej książki. Teraz mogę umrzeć z czystym sumieniem” powiedział na konferencji prasowej; książka ma być oskarżeniem krwawego systemu politycznego. Jednak okropności tego systemu są i bez zeznań Kima doskonale znane, a jego utrzymanie jest w interesie wszystkich sąsiednich państw. Odnoszę zatem wrażenie, że ta książka nie przyniesie nic dobrego, wręcz przeciwnie – skaże na śmierć
przynajmniej kilku ludzi. Rozumiem, że Kim Dzong Riul chciał komuś opowiedzieć tę historię, ale czy austriaccy dziennikarze nie mieli moralnego obowiązku sprzeciwić się jej publikacji?

djlfnvc
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.

Komentarze

Trwa ładowanie
.
.
.
djlfnvc