Przyjemne uczucie zabijania
Psychologowie pochylali się nie raz z troską nad żołnierzami skazywanymi za masakry dokonywane na cywilach. Tłumaczyli, że wciśnięty w mundur nieszczęśnik stał się bestią, bo konfrontowany był z niezwykłą brutalnością, ekstremalną przemocą i widokiem masowo zabijanych kolegów. Zapytam wprost: jaką to brutalność mógł widzieć porucznik Luftwaffe, który z dumą stwierdził: "Zacząłem odczuwać potrzebę zrzucenia bomb. To nieźle rajcuje, przyjemne uczucie. Tak samo piękne, jak kogoś zastrzelić". Dla niego samo stosowanie przemocy było doznaniem "rajcującym", miał swój samolot, spust i poczucie władzy. Nie trzeba mu było widoku martwych przyjaciół, wystarczyło jego sumienie obstalować w ramy społeczne, w których zabijanie było dozwolone. Ba! Pożądane nawet. Nie może nawet wytłumaczyć się tym, że słyszał o zbrodniach Armii Czerwonej wycinającej w pień rasę panów na froncie wschodnim. Powyższy cytat pochodzi z 17 lipca 1940 roku, kiedy to braterstwo radziecko-niemieckie jeszcze kwitło.