"Kajtek i Koko w kosmosie: Twierdza tyrana": Wszystkie barwy klasyki [RECENZJA]
Trzeba przyznać, że wydawnictwo Egmont przygotowując nową, kolorową edycję całej serii „Kajtek i Koko w kosmosie” sprawiło dużą frajdę wielbicielom twórczości Janusza Christy. Owszem, kosmiczne przygody Kajtka i Koka mogli przed ponad pół wieku poznać czytelnicy „Wieczoru Wybrzeża” i ciągle można kupić zbiorcze jednotomowe wydanie cyklu w wersji czarno-białej. Jednak to kolorowe rysunki mistrza Christy pozwalają w pełni docenić jego talent i rozkoszować się niezwykle pomysłową fabułą.
W „Twierdzy tyrana” możemy zaś śledzić ciąg dalszy kosmicznej podróży Kajtka i Koka, zapoczątkowanej w „Zabłąkanej rakiecie”. Tym razem para bohaterów w towarzystwie robota Meprona wyrusza do bazy Zarzura, aby zniszczyć tego niecnego Orionidę, który planuje podbić wszystkie planety Oriona. Zadanie stojące przed Kajtkiem i Kokiem nie jest jednak łatwe, gdyż Zarzur dysponuje całą armią posłusznych mu robotów. Ale Ziemianie nie poddają się nawet, gdy znajdują się w sytuacji praktycznie bez wyjścia. Przy czym zaskakujące efekty może przynieść zarówno pomysłowość Kajtka, jak i tchórzliwość Koka…Dzięki temu możemy zaś liczyć tutaj na mnóstwo emocji oraz nieoczekiwanych zwrotów akcji, a okazji do śmiechu też jest co niemiara.
Ponadto w albumie tym znajdziemy jeszcze epizod „Kosmiczni piraci”. Para głównych bohaterów trafia tutaj na planetę rządzoną przez kobiety, gdzie mężczyźni uczą się wykwintnych manier i zalotności, śpiewu i tańca, a w wolnych chwilach oddają się plotkom… No cóż, Kajtek i Koko jakoś niespecjalnie potrafią się odnaleźć w rolach mężów kosmicznych piratek, więc dość szybko podejmują próbę wyrwania się na wolność. Nic dziwnego więc, że z wypiekami na twarzy śledzimy kolejne przygody Kajtka i Koka, którzy nie chcą znosić „babskiej dyktatury”. Oczywiście w końcu uda im się opuścić tę planetę, ale po drodze nie obędzie się bez licznych komplikacji. A kolejny świat, do którego trafią, okaże się pod wieloma względami jeszcze bardziej zaskakujący niż wszystkie poprzednie!
Wszystko to sprawia, że od lektury albumu po prostu nie sposób się oderwać, a później czeka się z niecierpliwością na następny tom serii. Na szczęście „Przyjaciel Jol” ukaże się już w październiku, a ci najbardziej niecierpliwi czytelnicy zawsze mogą sięgnąć po czarno-białe wydanie zbiorcze. Nie ulega wszak wątpliwości, że niezależnie od wersji „Kajtek i Koko w kosmosie” dostarcza pierwszorzędnej rozrywki.
Ocena: 10/10