"Kajtek i Koko w kosmosie 4. Planeta automatów": Światy wysoko rozwinięte i zacofane [RECENZJA]
Dość długi czas, jaki upłynął od ukazania się trzeciej części kolorowej edycji „Kajtka i Koka w kosmosie”, mógł napawać fanów twórczości Janusza Christy niepokojem, czy po raz kolejny to przedsięwzięcie nie zakończy się niepowodzeniem. Na szczęście w końcu „Planeta automatów” trafiła do rąk czytelników i można z przekonaniem stwierdzić, że na tak dobry album warto było czekać.
W tym przypadku nie trzeba chyba specjalnie zachwalać warstwy graficznej, ale warto zaznaczyć, że Arkadiusz Salamoński, nakładając kolory na rysunki mistrza, zrobił to po prostu znakomicie. Po tym zabiegu kreska Janusza Christy bowiem nic nie straciła ze swej wyrazistości, a jednocześnie nasze oczy cieszą urzekające barwne kadry – co z pewnością może mieć też duży wpływ na zainteresowanie tym komiksem młodych czytelników.
Najważniejsze jest jednak to, że w tym tomie para głównych bohaterów przeżywa kolejne niezwykłe przygody na odległych planetach. I tak na początku „Planety automatów” Kajtek i Koko wkrótce po wylądowaniu na Orionie zostają rozdzieleni ze swoimi przyjaciółmi – Etą i Naamem. Wkrótce Ziemianie przekonują się też, że w życiu Orionidów szczególną rolę odgrywają wszelkie automaty, a w szczególności naczelny cybrostrator, który kontroluje wszystko, co dzieje się na całej planecie. Niestety, Kajko i Kokosz nie są zachwyceni tym rzekomo najlepszym ze światów tak jak jego rdzenni mieszkańcy. Zanim bohaterowie opuszczą Oriona, będą musieli pokonać trochę trudności, a co ważne, ich poczynania będziemy jak zwykle obserwować z wypiekami na twarzy.
Obejrzyj: zwiastun filmu "1917"
Jeszcze więcej emocji czytelnicy przeżyją za sprawą rozrywki, z której postanowi skorzystać Koko w celu zabicia nudy w trakcie kosmicznej podróży. Wybrany ze snoteki sen będzie bowiem tak realistyczny, że Koko bardzo mocno się zaangażuje w wydarzenia w świecie zamieszkanym przez walczących ze sobą Podwodników i Nadwodników i nie będzie chciał się obudzić – i to nawet mimo namów Kajtka.
Dalsza podróż bohaterów też nie obywa się bez rozmaitych komplikacji, a w ich wyniku lądują oni na planecie przypominającej pod wieloma względami średniowieczną Ziemię. Kajtek i Koko zostają tam wciągnięci w konflikt między Łąkalami a napadającymi na nich Burblami, a przygody, jakie przeżyją, są dla nas równie atrakcyjne jak te, które tak dobrze znamy z komiksów o Kajku i Kokoszu!
Odnajdziemy tutaj bowiem podobny klimat historyjek, a humor jest jak zwykle na pierwszorzędnym poziomie. Jedynym mankamentem albumu jest to, że opowieść urywa się dość niespodziewanie, więc musimy z niecierpliwością czekać na zapowiadane już „Obce świadomości” albo w międzyczasie sięgnąć po stare czarno-białe wydanie.