Trwa ładowanie...

Joanna Chmielewska była "trudna do zabicia". Królowa polskiego kryminału zmarła 10 lat temu

To już 10 lat, od kiedy zmarła Joanna Chmielewska, polska królowa kryminałów, powieści sensacyjnych i obyczajowych. Niemal każdy dzień z jej życia był gotowym pomysłem na powieść. Świat wokół Chmielewskiej to prawie popełnione zbrodnie, nieoczekiwane zaginięcia, kuszące zdrady i wysocy blondyni o oczach diabła. Ale to także wielkie miłości i prawdziwe przyjaźnie na śmierć i życie.

Joanna Chmielewska (właściwie Irena Barbara Kuhn) w 2007 r.Joanna Chmielewska (właściwie Irena Barbara Kuhn) w 2007 r.Źródło: AKPA, fot: AKPA
d2eqhm1
d2eqhm1

Dzięki uprzejmości wyd. Znak publikujemy fragment książki Katarzyny Drogi "Niełatwo mnie zabić. Opowieść o Joannie Chmielewskiej", która ukazała się tuż przed dziesiątą rocznicą śmierci (7.10) Chmielewskiej. Pisarka miała 81 lat.

Grom uderzył w marcowy wtorek 1961 roku. Staszek wcześniej wrócił z pracy – ucieszyła się bardzo, bo zamierzała wysłać go do matki po Roberta. W przedszkolu szalała infekcja, Jerzy miał zajęcia sportowe, ona zaś szybko szykowała obiad, bo chciała wieczorem pisać opowiadanie. Pomysł z bursztynową aferą pociągał ją coraz bardziej.

– Cieszę się, że już jesteś! – zawołała z kuchni. – Chodź tu, Staszek, zjesz coś, bo mi ostatnio marnie wyglądasz. Blady chodzisz i schudłeś trochę, apetytu nie masz?

Nie dodała głośno tego, co mocno ją gnębiło, ale głupio byłoby o tym mówić. Nie miał ostatnio czasu dla niej na choćby drobne czułości, nie pamiętała, kiedy byli ze sobą blisko. A kiedyś przecież umieli znaleźć miejsce i czas, choćby w takiej chwili jak teraz, gdy dzieci nie było w domu… Odruchowo poprawiła włosy, zdjęła okropnie poplamiony fartuch.

d2eqhm1

Dalsza część artykułu pod materiałem wideo

Odeszli w 2023 roku. Pozostaną w naszej pamięci

Stasiek wszedł do kuchni, usiadł. Minę miał grobową. Poczuła, jak lodowaty lęk niczym prąd przenika jej serce. Chory jest czy co?

– Muszę z tobą porozmawiać, Ireno – powiedział.

– Co się stało? – zapytała cicho. Znała ten ton, znała takie zdania: po nich nic już nie jest takie samo. Zaczęła się bać o swój świat, prąd zszedł niżej, do brzucha.

d2eqhm1

– Proszę cię, usiądź.

Usiadła i wpatrywała się w niego tymi dużymi, niewinnymi oczami. Miejsce iskierek śmiechu zajął strach.

– Tak, stało się coś i muszę ci to powiedzieć. Zawsze obiecywaliśmy sobie szczerość… Noszę to w sobie jakiś czas, dłużej nie mogę.

– Ale co, u licha, powiesz wreszcie czy chcesz, żebym tu skisła z nerwów?

– Ireno, chcę rozwodu.

W kuchni zapadła cisza, tylko ziemniaki nadal pyrkotały na kuchni.

d2eqhm1

– Jak to rozwodu? – zapytała. – My się mamy rozwieść? Ty i ja?

Pokiwał głową twierdząco.

– Wybacz mi. Wybacz, nie chcę cię ranić, ale nie mam wyjścia. Nie mogę grać na dwa fronty, oszukiwać, zresztą nie chcę. Pokochałem inną kobietę. Chcę się z nią ożenić.

Ziemia zawirowała wokół niej i gdyby nie siedziała, upadłaby niechybnie. Jak to się mogło stać? Wszyscy, tylko nie oni. To nie może być prawda. Nic nie wskazywało… Ależ tak! Były symptomy. W jednej chwili zrozumiała, że to prawda i że przecież od dawna wiele na to wskazywało. Jego niepewny śmiech, kiedy ktoś mówił kawały o kochankach i niewierności. Spóźnienia i zniknięcia, dwa nowe krawaty i woda kolońska na co dzień. Nagły krytycyzm – żona ostatnio wszystko robiła źle, ubierała się niegustownie i niedbale, niczego nie rozumiała. A potem jakieś przeprosiny, kwiaty, pocałunki, ale nie za blisko. Kamienny sen w nocy. Klasyka, a ona nie zauważyła! Obojętne jej było, kim jest ta kobieta. Ból narastał, ale nie miała siły rzucić popielniczką.

d2eqhm1

– Kiedy – zapytała niepewnie – kiedy ten rozwód…

– Złożyłem dziś papiery w sądzie. Ale to potrwa, myślę, że dostaniemy przed końcem roku. Możemy bez orzekania o winie?

– I tak porzucasz mnie z wtorku na środę, Staś? – zapytała.

– Nie jest mi lekko – odpowiedział i ukrył twarz w dłoniach. – Diabli nadali, ale się stało. Próbowałem się przed tym bronić. Urszula…

d2eqhm1

– Więc to Urszula? Ta blondynka z córeczką, którą poznaliśmy nad morzem? Rozwódka?

– Tak. Ale broniłem się, Irka. Dopiero po urlopie… ona niedaleko mieszka, spotykaliśmy się w parku z dziećmi w niedziele. Nigdy nie chciałaś z nami chodzić.

– Bo miałam pracę…

– Remontowała mieszkanie, pomogłem jej raz, drugi, stało się, to na poważnie. Jest do mnie bardzo podobna, świetnie się rozumiemy, a my dwoje, sama wiesz, jakoś się ostatnio rozjechaliśmy…

Joanna Chmielewska w 2006 r. AKPA
Joanna Chmielewska w 2006 r.Źródło: AKPA

Irena wstała. Zgasiła płomień pod garnkiem. Narzuciła sweter. Chociaż było ciepło, czuła dreszcze.

d2eqhm1

– Skoro się zakochałeś i musisz być taki cholernie uczciwy, to bądź. Chcesz rozwodu? Proszę bardzo. Kiedy się wyprowadzisz?

– Za jakiś czas. Na razie nie mam gdzie, szukamy mieszkania.

– Staszek – powiedziała – muszę się przejść. Jestem w tej chwili w wielkiej biedzie, ale niełatwo mnie zabić. Normalnie pogadałabym z tobą, ale nie dotrzymałeś umowy o przyjaźni. Byłabym wdzięczna, gdybyś poszedł do rodziców po Roberta. Masz dwóch synów, pamiętasz o tym?

– Oczywiście. Chyba nie sądzisz, że ich zostawię. Chcę wystąpić o opiekę nad nimi.

– Nigdy w życiu ci na to nie pozwolę. Albo dzieci zostają ze mną, albo nie zgadzam się na orzekanie bez winy. Zrobię z ciebie ostatniego zdrajcę, łotra i oszusta…

– Dobrze, zostawmy to. Będę płacił alimenty, ustalimy widzenia. Będę miał z nimi kontakt. Wyprowadzę się po wakacjach, mam obiecany przydział.

– Takie czasy. Wolałabym, żeby ciebie tu nie było, jak wrócę, ale cóż… Wyciągnij z piwnicy polówkę. Służbówka się przyda.

Minęła się w drzwiach z Jurkiem. Czule jak nigdy pocałowała zdziwionego syna w policzek i wyszła na długi spacer.

* * * 

Mieszkanie razem stało się nie do zniesienia już na drugi dzień. Wszystko, co do tej pory składało się na ich wspólne życie, bolało albo okazywało się jakoś niestosowne. I trudne do zmiany. Kiedy parzyła herbatę, odruchowo ustawiała dwie szklanki. Szykowała talerze dla wszystkich na kolację, chociaż Stasiek z nimi nie jadł. Kupowała jego ulubione rogale w piekarni za rogiem, potem je wyrzucała. Raz zastał ją nad stołem, zajętą prasowaniem. Nie prała i nie cerowała swoim mężczyznom żadnych skarpet, ale lubiła sprawiać, by ich koszule stawały się gładkie.

– Nie prasuj moich rzeczy – jęknął. – Proszę cię, Irka.

Rzeczywiście, odruchowo prasowała jego koszulę. Odsunęła ją szybko od siebie.

– Gaci i piżam też nie? – próbowała żartować.

– Też nie.

No tak, teraz będzie je prasowała Urszula lub on sam przełamie niechęć do żelazka. Wzięła sobie z jego pudełka papierosa, czwartego tego dnia. Carmeny. Miały landrynkowy smak, pomagały.

– Nie pal – skarcił ją jak zwykle.

– Nie będziesz mi już mówił, co mam robić.

– Oczywiście.

Jego poczucie winy jeszcze pogarszało sprawę. To, że trzeba było zmienić wakacyjne plany. Nie wchodziły już w grę wspólne dwa tygodnie w górach pod koniec sierpnia. W lipcu nad morze z dziećmi jechali na zmianę, jak zawsze, ona pierwsza, potem on. Podejrzewała, że teraz pojedzie z nimi Urszula. Uświadomiła sobie, że chłopcy wspominali coś o cioci Uli. Gdzie ona miała rozum? Może poprosić, żeby na razie nic im nie mówił? Wszystko jedno, w końcu i tak się dowiedzą, jak wszyscy. Ugryzła się w język, bo chciała mu przypomnieć, że miał sobie kupić kurtkę przeciwdeszczową, stara pamiętała czasy wojny i zwyczajnie się rozpadła. Staszek też źle się czuł w tej sytuacji. Nie wiedziała, jak i co zmienił w swoich planach, ale na początku wakacji, kiedy Jurek pojechał na obóz, a Roberta zabrali dziadkowie do Grójca, spakował swoje rzeczy.

– Tak będzie lepiej – powiedział. – Życie pod jednym dachem jest nie do zniesienia. Dziękuję ci za te lata, Irko. Dobrze nam było, przepraszam.

Wyd. Znak, 2023 Materiały prasowe
Wyd. Znak, 2023Źródło: Materiały prasowe

Została sama. Mógł tego nie mówić. Mógł się jeszcze pokręcić po mieszkaniu, to ją mobilizowało, żeby trzymać się prosto, chodzić z urażoną miną, ale pokazywać, że tak bardzo to jej nie obchodzi. Teraz jakby zeszło z niej powietrze. Usiadła na podłodze, oparła się plecami o kaflowy piec i łzy popłynęły jej po policzkach. Widziała swoje życie w ruinie, kompletny brak sensu. Inwestycję jedenastu lat w rodzinę diabli wzięli. Marzenia o wspólnym wyjeździe za granicę, o wybudowaniu domu pod lasem też. O tym, że na starość będą sympatyczną parą otoczoną wnukami. Po Staszku zostały papierosy na stole. Znowu zapaliła. Wszystko to dym, jak ten z papierosa. Nie chciała żyć. Niegdyś nie rozumiała ludzi, którzy nie chcą żyć. Z jej humorem… nie mogło być sytuacji, która zabrałaby jej chęć egzystencji. A jednak. Ciężar trudny do uniesienia ogarnął jej duszę, tak że chciała tylko ulgi. Pozostało jej jedno: skończyć ze sobą.

– Jak to się robi? – myślała gorączkowo na głos. – Przez okno skoczyć? O nie, nie będą mnie zbierali z chodnika. Wolę jakoś czysto. Najlepszy będzie gaz. Pozamykam szczelnie okna i drzwi, odkręcę kurki…

Przemknęło jej przez myśl, że nie może wystawić swoich prób literackich, listów i dokumentów na żer rodzinnej ciekawości. Więc najpierw małe ognisko w zlewie. Niech ogień pochłonie listy, notatki, pocztówki… I to nieskończone opowiadanie o złodziejach bursztynów.

I wtedy zadzwonił telefon. Jeden z najważniejszych w jej życiu…

Powyższy fragment pochodzi z książki Katarzyny Drogi "Niełatwo mnie zabić. Opowieść o Joannie Chmielewskiej", która ukazała się nakładem wyd. Znak.

Gośćmi najnowszego odcinka "Clickbaitu" są Kamila Urzędowska (pięknie malowana Jagna z "Chłopów") oraz Jan Kidawa-Błoński (reżyser sequela kultowej "Różyczki"). Na tapet wzięliśmy też: "Kosa", "Horror Story", "Imago", "Freestyle", "Święto ognia""Tyle co nic", czyli najciekawsze filmy 48. festiwalu Polskich Filmów Fabularnych. Możesz nas słuchać na Spotify, w Google Podcasts, Open FM oraz aplikacji Podcasty na iPhonach i iPadach.

Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl
d2eqhm1
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.

Komentarze

Trwa ładowanie
.
.
.
d2eqhm1