Język Putina trafia do mas. "Na kompleksach rodaków chce zbudować wielką Rosję"
- Putin mówi jak Goebbels, jak Hitler, a przy tym zachowuje się jak Stefek Burczymucha - ocenia w rozmowie z WP Antoni Pawlak. Człowiek, który w swoim życiu wielokrotnie łączył sztukę władania słowem z praktyką polityczną. Jest pisarzem i poetą, w czasach PRL-u publikował w podziemiu i był prześladowany przez komunistyczne władze. Później przez wiele lat był rzecznikiem prasowym prezydenta Gdańska Pawła Adamowicza.
Przemek Gulda: Czy Putin mówcą jest wybitnym, czy - na tle dzisiejszej polityki - co najwyżej przeciętnym?
Antoni Pawlak: Uściślijmy – pytanie dotyczy tego, jakim jest wykonawcą przemówień. Bo politycy już raczej nie piszą swoich przemówień. Nad tym pracują całe sztaby fachowców. Sądzę, że mówcą, wykonawcą jest raczej przeciętnym. Bywali mówcy zdecydowanie wybitniejsi. Jeśli chodzi o długość przemówień, Putin nie dorównuje Fidelowi Castro. Ten to miał gadane, godzinami potrafił mówić! Jeśli chodzi o jakość i efektowność, jest nikim przy Winstonie Churchillu. Zdanie "Mogę wam obiecać tylko krew, znój, łzy i pot" ma stałe miejsce w historii. Także jeśli chodzi o ekspresję nie jest kimś, kto by porywał tłumy. Jak na przykład Hitler czy Mussolini. Putin przemawiający robi raczej wrażenie urzędnika niż władcy dusz i emocji.
Czy ma jakiś charakterystyczny styl, czy raczej mieści się w średniej dzisiejszej polityki?
Język Putina jest wyrazisty, czasami efektowny, a przede wszystkim skuteczny. Ale głównie za sprawą tego, że nie posługuje się językiem inteligenckim, on mówi "pod słuchacza". Mówi to, co ludzie chcą usłyszeć, czuje odbiorców, zna ich sny, pragnienia, marzenia. A to też wielki talent, wielka umiejętność.
W języku Putina wiele osób dopatruje się nawiązań do poetyki z czasów stalinowskich - to np. metafory w stylu "wypluwania zdrajców jak muchy". Czy to świadoma stylizacja? Czemu Putinowi może na niej zależeć?
Jest mistrzem stosowania chwytów stalinowskich, ale także faszystowskich. Jest nieodrodnym synem doktora Josepha Goebbelsa. Przecież on nie prowadzi wojny przeciwko Ukrainie. Jaka tam znowu wojna? To nie jest wojna, to jest "specjalna operacja wojskowa". To zdecydowanie ładniej, mniej groźnie brzmi. Jak się czegoś takiego słucha, trudno nie przypomnieć sobie, że agresja wojsk Układu Warszawskiego na Czechosłowację, to nie była żadna agresja, to była "bratnia pomoc". A w sierpniu 1980 r. na Wybrzeżu nie było strajków, tylko "nieuzasadnione przerwy w pracy". Podobnie w języku III Rzeszy. Nie likwidowano Żydów jako ludzi, likwidowano ich jako wszy, gnidy, szkodniki. Taka stylizacja jest swoistym sposobem zaklinania rzeczywistości. I tu Putin jest niezwykle skuteczny. Bo Rosjanie najwyraźniej tego potrzebują.
W przemówieniach Putina dużo jest retoryki niemal zimnowojennej - te wszystkie słowa o "zgniłym Zachodzie". Czy to dziś wciąż działa?
Myślę, że w Rosji działa. Rosjanie gremialnie zdają się tęsknić za Stalinem, za wielkim mocarstwem jakim był Związek Radziecki. Trudno im się pogodzić z tym, że z pozycji światowej potęgi wylądowali w szeregu innych, "normalnych" państw. I śnią o swym dawnym znaczeniu, dawnej potędze. Putin sprawia, że te sny stają się – przynajmniej na chwilę – realne.
Do jakich jeszcze konwencji czy dzieł znajdujesz odniesienia w języku Putina?
Już wspomniałem – Goebbels, Cyrankiewicz (przemówienie z czerwca 1956), Hitler, Mussolini. Jest tego trochę. I, jak sądzę, dla Putina to niezłe towarzystwo.
Na ile język Putina jest odniesieniem do dawnych konwencji politycznej retoryki, a na ile jest nowoczesny i współczesny?
Nie ma w jego języku nic współczesnego. To nieustająca nostalgia za Związkiem Radzieckim. Za jego znaczeniem, potęgą, rolą rozdającego karty w światowej polityce. I byłoby to tylko śmieszne, gdyby Putin był przywódcą na przykład księstwa Monaco. Ale niestety jest przywódcą państwa dysponującego bronią masowej zagłady.
Były ambasador o groźbach Putina. "Niesłychanie groźny poker"
Czy to język silnego władcy czy raczej język, który ma dodawać siły komuś, kto wie, że jest słaby?
To raczej język kogoś, kto chce obudzić naród. Kto chce na kompleksach Rosjan zbudować potęgę Rosji. I sądząc po reakcji większości Rosjan na agresję w Ukrainie, nieźle mu to wychodzi. Przynajmniej na razie.
Putin ma w ogóle dość specyficzny sposób autoprezentacji - te wszystkie zdjęcia z nagim torsem czy inne symbole siły. Jak to dziś wygląda na tle dzisiejszej polityki? Czy to bardzo "dziaderskie", czy działa?
Politycy coraz częściej starają się upodobnić do tak zwanych celebrytów, władców masowej wyobraźni. Jedni robią to lepiej, drudzy jak Andrzej Duda. Putin na wielu zdjęciach na portalach społecznościowych stroi się w piórka herosa. Jest wysportowany, uprawia sztuki walki, pływa, poluje, walczy na macie, gra w hokeja. Kiedy oglądam te zdjęcia przypomina mi się wiersz Marii Konopnickiej: "O większego trudno zucha, jak był Stefek Burczymucha. – Ja nikogo się nie boję! Choćby niedźwiedź... to dostoję!"
Ten pielęgnowany przez niego obraz silnego człowieka, czy może nawet nadczłowieka, wydaje mi się po prostu śmieszny. Putin to mój rocznik, za kilka miesięcy skończy siedemdziesiąt lat. W tym wieku zgrywanie młodego herosa może być tylko żałosne. I jest. Ale ludzie – i to nie tylko w Rosji – najwyraźniej to kupują. Ludzie bowiem często tęsknią za kimś, kto nie tylko za nich myśli i podejmuje decyzję, ale jest też skrzyżowaniem Rambo, Schwarzeneggera i Stirlitza. Czyli za kimś, kto jest Władimirem Władimirowiczem Putinem.
Jaki język działa dziś najbardziej w polityce? Odniesienia do czego najsilniej rezonują?
Dziś ludzie pragną prostych recept. Chcą wiedzieć gdzie jest czarne, a gdzie białe. Chcą wiedzieć, jak żyć, w co wierzyć, kogo kochać, a kim gardzić. Tak więc w polityce najbardziej działa język demagogii. Język nienawiści. To widać zarówno w wypowiedziach Putina, jak Orbana, Trumpa czy Jarosława Kaczyńskiego.
WP Książki na:
Wyłączono komentarze
Jako redakcja Wirtualnej Polski doceniamy zaangażowanie naszych czytelników w komentarzach. Jednak niektóre tematy wywołują komentarze wykraczające poza granice kulturalnej dyskusji. Dbając o jej jakość, zdecydowaliśmy się wyłączyć sekcję komentarzy pod tym artykułem.
Redakcja Wirtualnej Polski