Trwa ładowanie...
recenzja
31-03-2011 11:18

Jedyny majątek – opowieść

Jedyny majątek – opowieśćŹródło: Inne
d42lvp8
d42lvp8

Od tych wywiadów może zakręcić się w głowie. Rozmowy z przedstawicielami chińskich „nizin społecznych” czasem traktują o niebywałych przygodach, częściej jednak kipią takim okrucieństwem i nieszczęściem, że człowiek się zastanawia, czy to w ogóle możliwe. A jednak to jest możliwe – w Chinach, gdzie życie ludzkie jest tak tanie jak produkowane tu podróbki, równie łatwe do wyrzucenia na śmietnik i do zastąpienia nowym.

Wywiady Liao Yiwu z przegranymi tego kraju – a wystarczy przypadek, by trafić do tego nieszczęsnego grona – są niezwykłe nie tylko dlatego, że dają głos ludziom, których zwykle nikt o zdanie nie pyta. Nawet tam, gdzie mieszkają, sąsiedzi omijają ich często szerokim łukiem. Ale i sam Liao Yiwu nie jest jakimś nawiedzonym antropologiem, który wyrusza na badania terenowe, by wrócić z nich ze smakowitymi i kuriozalnymi tekstami o życiu prostego ludu. On sam został zepchnięty na margines chińskiego społeczeństwa po tym, jak napisał „antykomunistyczny” poemat o masakrze na placu Tiananmen. Więzienie, a potem życie na ulicy i ciągła ucieczka przed czyhającą na niego władzą sprawiły, że Liao sam stał się jednym z „wyrzutków”, człowiekiem, który stracił dosłownie wszystko. W tym także chęć podobania się światu, kalkulację, nadzieję na karierę, interesowność. Dlatego też jego wywiady są tak wiarygodne: obaj rozmówcy mogą sobie spojrzeć w oczy jak równy równemu. Obaj znaczą tyle samo, czyli niewiele. Nie muszą się
starać przypodobać sobie nawzajem. Zdarza się, że Liao otwarcie potępia swojego rozmówcę: wywody handlarza ludźmi, dumnego, że przecież dzięki jego działalności w pary połączyli się mężczyźni i kobiety, którzy inaczej nigdy by się nie spotkali, kwituje: „Kazałbym panu obciąć język. Zasłużył pan na to”.

A kim są owi ludzie z nizin społecznych? Zdziwicie się, patrząc już na same tytuły rozdziałów. Oprócz takich zawodów czy statusów społecznych, jak kierownik szaletu publicznego, robotnik napływowy i nielegalny imigrant, znajdują się też wiejski nauczyciel, kierownik komitetu sąsiedzkiego lub były urzędnik państwowy. Dziadek klozetowy znaczy w Chinach tyle samo co poważny urzędnik? Na to wychodzi: w tym kraju w grupie wykluczonych może się znaleźć dosłownie każdy, do tego wystarczy czyjeś krzywe spojrzenie, pomówienie, plotka, oskarżenie o działalność kontrrewolucyjną. Ale obok kontrrewolucjonisty w wywiadach Liao znajduje się też ten z byłym czerwonogwardzistą. A także z trędowatym, który nigdy nie chorował na trąd oraz człowiekiem nazywanym hieną cmentarną, który nigdy nawet nie pomyślał o tknięciu grobu. Naprawdę w Chinach zarówno ludzkie życie, jak i dobre imię można zniweczyć w ciągu sekundy. Rozmówcy Liao, pozbawieni dobrego imienia, pieniędzy, bliskich osób, nadziei, jako jedyny majątek mają
wyłącznie swoją opowieść.

A na tych wszystkich opowieściach swój stempel odbiła brutalna chińska historia ostatnich dziesięcioleci. Nawet jeśli komuś się wydaje, że już dostatecznie dużo wie na temat wyniszczających chińską gospodarkę szaleńczych planów Mao, psychozy Rewolucji Kulturalnej z jej torturami i masowymi morderstwami, klęsk głodu, a później zdławienia ruchu studenckiego na placu Tiananmen – przy lekturze wywiadów Liao te wszystkie okropności na nowo staną mu przed oczami, a bywa, że wywrócą żołądek na drugą stronę. Skala zbrodni w komunistycznych Chinach jest nie do ogarnięcia, a najgorsze, że te cierpienia zadawali sobie nawzajem zwykli ludzie, motywowani wprawdzie odgórnymi zarządzeniami, ale często dużo gorliwiej, niż tego od nich oczekiwano.

d42lvp8

Obraz Chin przedstawiony przez Liao to obraz kraju, gdzie każdy bez wyjątku podlega trybom chińskiej historii, Partii z jej nakazami i pomysłami. Choć jednak wydaje się, że nie ma przed tym ucieczki, niektórzy z rozmówców Liao potrafili przeciwstawić swoją indywidualną wolność wszechobecnym wpływom Partii. Przeciwstawić to nawet za dużo powiedziane – oni po prostu nie mogli się wyprzeć swoich uczuć, miłości, byli niezdolni do kłamstwa lub chociażby chcieli dalej prowadzić zdrowy styl życia, jak kobieta napiętnowana jako „wyznawczyni Falun Gong”. Nie można niestety powiedzieć „no tak, nawet w Chinach władza nie ma mocy rządzenia ludzkimi sercami” – wywiady Liao dostarczają dostatecznie dużo przykładów, że jest wręcz przeciwnie, że Partia wnikała doszczętnie do najdalszych zakątków chińskich serc, dusz i umysłów. Ale czasami uczucia i indywidualność zrywają nawet najmocniejsze okowy, domagając się samostanowienia. Także życie Liao, który debiutował na łamach rządowej prasy, potem został strącony na dno
społeczeństwa, ale nie ustał w poszukiwaniu prawdy, jest tego dowodem.

d42lvp8
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.

Komentarze

Trwa ładowanie
.
.
.
d42lvp8