Za paradoks społecznych procesów dziejowych możemy uznać odbiór ludzkiego geniuszu. Lista wynalazców i artystów, którzy nie znajdowali zrozumienia u swoich współczesnych i klepali biedę, ciągnie się w nieskończoność. Co jakiś czas jednak z owej listy kolejne nazwisko trafia do panteonu geniuszy docenionych po śmierci. Jednym z takowych jawi nam się najpopularniejszy obecnie dostarczyciel pomysłów scenariuszy filmów fantastycznych dla Hollywood. Za życia poważany przez stosunkowo wąskie grono fanów SF, dziś uruchamia wyobraźnię setek milionów osób, które nigdy nie sięgnęły – i zapewne nie sięgną – po książkę jego autorstwa. Gdyby nie przedwczesna śmierć, Philip K. Dick zyskałby uznanie i opływał w dostatki, których tak brakowało mu podczas burzliwego życia.
Wśród tytułów kolejnych utworów, które mają zostać niebawem zekranizowane, co jakiś czas pojawia się Człowiek z Wysokiego Zamku. Ta najpopularniejsza i najbardziej utytułowana z powieści Dicka jest też zarazem najmniej Dickowska. Nie znajdziemy w niej sztafażu pulpowej SF, niemożliwego do rozfrakcjonowania melanżu metafizyki z popkulturą, transowej mozaiki narkotycznych halucynacji, snów i wizji pochodzących wprost ze stanów śmierci klinicznej. *Jest tu jednak mocno zaakcentowany inny znak firmowy prozy Dicka, mianowicie obsesyjna wątpliwość co do prawdziwości świata, który uważamy za realny. *Jako jej prosta konsekwencja pojawia się też przekonanie o zniewoleniu ludzi przez fałszywy obraz rzeczywistości oraz motyw żmudnego dociekania prawdy na różnych poziomach egzystencji. Jeśli dodamy do tego wróżby i przepowiednie jako formę poszukiwania tej prawdy, zyskamy niemal pełny przegląd zawartości Dicka w Dicku, żeby strawestować słynny cytat z kultowej komedii Barei.
Choć fabuła w Człowieku z Wysokiego Zamku odgrywa istotniejszą rolę niż w innych powieściach amerykańskiego pisarza, takich jak choćby * Ubik* czy * Trzy stygmaty Palmera Eldritcha, to również sporo brakuje jej do prostej ciągłości i można w niej dostrzec pewne niedostatki w łańcuchach przyczynowo-skutkowych. *Nie przeszkadza to jednak w czerpaniu satysfakcji z lektury i śledzeniu pokręconych losów kilku czołowych postaci. Za pełnoprawnego bohatera możemy uznać też sam świat przedstawiony, który – jako się rzekło – kryje w sobie wiele zagadek, ewoluuje, odkrywa przed nami kolejne tajemnice.
W alternatywnej rzeczywistości opisywanej przez Dicka to państwa Osi wygrały drugą wojnę światową i podzieliły świat na swoje strefy wpływów. Zachodnia część Stanów Zjednoczonych znalazła się pod okupacją japońską. W 1962 roku Amerykanie nie odczuwają dotkliwie obcego panowania, co więcej, wielu z nich uległo fascynacji tym, co przynieśli ze sobą najeźdźcy. Tym samym ważniejsza od inwazji militarnej okazała się ekspansja kulturowa Państwa Kwitnącej Wiśni. Przejawia się ona m.in. w powszechnym posługiwaniu się chińską Księgą Przemian I-cing do stawiania wróżb przed podejmowaniem wszelkich decyzji. Odpowiedzią na przyjmowanie przez mieszkańców podbitych Stanów wzorców kulturowych okupantów, jest zamiłowanie Japończyków do amerykańskich przedmiotów codziennego użytku pochodzących sprzed wojny. Pełnią one rolę antyków, stają się przedmiotem kolekcjonowania i wymiany. Sklepik z tego rodzaju rzeczami prowadzi jeden z bohaterów powieści.
Wśród w większości pogodzonych ze swoim losem Amerykanów zyskuje na popularności książka „Utyje szarańcza” napisana przez niejakiego Abendsena. Zakazana w Rzeszy Niemieckiej, przedstawia ona alternatywną historię świata, w której to Alianci wygrali wojnę, a stało się to w 1948 roku. Nie jest to więc „nasza” wersja historii, ale pewna bliska jej w licznych szczegółach wariacja. Lektura książki Abendsena unaocznia czytającym, że dzieje świata mogły potoczyć się zgoła inaczej, a tym samym pogłębia w nich wątpliwości co do realności i prawdziwości ich rzeczywistości. Kolejne osoby zaczynają dostrzegać pewne luki i nieścisłości w jej dotychczas postrzeganych obrazie. Wspomagają ich w tym przekazy otrzymywane za pośrednictwem „I-cing”.
Sam Abendsen ma mieszkać w tytułowym Wysokim Zamku, który dla osób postronnych pozostaje miejscem nieznanym i niedostępnym. Czy taki stan rzeczy ma być symbolem wiary, że źródło prawdy jest transcendentalne i niepoznawalne dla człowieka? Takich pytań dotyczących natury świata i poznania doszukamy się w powieści dużo więcej, co jest dla prozy Dicka znamienne. Tropienie okruchów prawdy wymaga od jej bohaterów nie tylko wysiłku intelektualnego i wglądu w metafizykę, ale również zwracania uwagi na zdarzenia i spostrzeżenia zdawałoby się przypadkowe. Zresztą, czy możemy mówić o przypadku w rzeczywistości wyreżyserowanej przez nieznane nam siły? Czy przypadkiem jest, że nazwę Wysoki Zamek nosi wzgórze we Lwowie, rodzinnym mieście Stanisława Lema (to także tytuł jego autobiograficznej książki), z którym Dicka podzielił absurdalny konflikt, wynikający z obsesji tego ostatniego?
Człowiek z Wysokiego Zamku dotyka wielu aktualnych problemów obecnych w naszym świecie. Jednym z nich jest... zmienność historii. Na naszych oczach oficjalne wersje dziejów są manipulowane i reinterpretowane – zarówno przez „wolne media”, jak i totalitarnych propagandzistów. W Rosji, która jest „krajem o całkowicie nieprzewidywalnej historii”, w czasach sowieckich po każdej zmianie na szczytach władzy, do archiwów i bibliotek trafiały nowe wersje starych gazet, prezentujące wiadomości sprzed lat w nowym świetle. Dla zachowania spójności wirtualnie tworzonej historii, prywatne kolekcjonowanie gazet było zabronione.
Zresztą świat przedstawiony w jakimkolwiek opisie czy obrazie zawsze różni się od rzeczywistości, którą udaje.Jak daleko posunięte mogą być owe różnice, aby obie te płaszczyzny ontologiczne nie straciły spójności i łączności ze sobą? Aby świat z książki, filmu, telewizji czy gry komputerowej nie zaczął żyć własnym życiem, zastępując nam świat realny? Swego czasu przeprowadzono badania pewnych środowisk czytelniczych, wykazując, że należący do nich ludzie lepiej znają geografię Tolkienowskiego Śródziemia niż prawdziwej Afryki czy Azji.
Bombardujące nas ze wszystkich stron informacje kreują w naszych umysłach obraz przeszłości i teraźniejszości, a co z przyszłością? Na manipulowanie nią też znajdziemy u Dicka sposób. Służy temu upowszechnianie się korzystania z wróżb, jasnowidzenia i przepowiedni, będące przejawem Frommowskiej ucieczki od wolności. Dzięki temu władzę nad naszą przyszłością przejmują interpretatorzy mętnych wróżebnych przekazów, a my sami stajemy się ich coraz bardziej bezwolnymi zakładnikami.
To wszystko powoduje, że Dicka nie tylko warto czytać w każdych czasach, ale obecnie staje się to niezbędnym elementem kulturowej i cywilizacyjnej edukacji. Lektura jego prozy pomoże nam bowiem zrozumieć zachodzące w naszym otoczeniu procesy albo przekonać się o... niemożliwości ich poznania. Pisarz zwykle nie daje oczywistych odpowiedzi, ale stawiane przez niego pytania stają się pasjonującym wyzwaniem intelektualnym, poszerzającym zakres naszej percepcji. Pozostaje tylko żałować, że nie zada już kolejnych...