Skutki wojny z narkotykami
Luca Rastello pisze w "Przemytniku doskonałym", że wojna przeciwko narkotykom (era "War on Drugs") doprowadziła do tego, że trzeba było przenieść uprawy do dżungli, rozrzucić je, a więc, koniec końców - poszerzyć. W ten sposób świat narkobiznesu zaczął się, chcąc nie chcąc, stykać z buszującymi po lasach "ludźmi najgorszego sortu" - z oddziałami partyzanckimi i antypartyzanckimi.
Kokaina szybko stała walutą wymienną we wszystkich biznesach prowadzonych przez wojskowych: "Płaci się nią prywatnym strażom; płaci się za wszystko, co tylko jest na świecie, za to, co piękne, co paskudne, co doskonałe, co wstrętne, wreszcie za to, co normalne". I dalej:
"Bez kokainy nikt już sobie nie radził. Jedyną możliwością była emigracja do Stanów. Na przykład do Miami, czyli miasta stojącego na kokainie, zbudowanego za wyprane pieniądze i utrzymywanego przez banki, które piorą je dla narkotykowych bossów. [...] W gruncie rzeczy zawsze tak było: kokainowy łańcuch przynosi dochody, które w dziewięćdziesięciu pięciu procentach trafiają do banków bogatych krajów. Dla producentów zostają tylko jakieś okruchy".