Robota w... gównie handlarzy narkotyków
Z książki dowiadujemy się, że największym mułem w historii był "El Gordo" Rodríguez: "Ta bestia mogła przewozić w żołądku tysiąc dwieście gramów i jeszcze miała miejsce na obiad podawany w trakcie lotu. Opychanie się serwowanym w samolocie jedzeniem to dobry środek ostrożności, nie budzi podejrzeń i zmniejsza ryzyko kontroli po przylocie. No ale jeden, dwa kilo koki, a do tego curry, serek topiony, gruszka w syropie, czerwone wino, lasagne... Jeśli w ogóle istnieje jakiś powód, dla którego kurierów łykających kapsułki nazywa się "mułami", to "El Gordo" był jego istnym wcieleniem. [...]
Na międzynarodowych lotniskach posterunki policji mają specjalne pomieszczenie do srania. Klozet jest tam zaopatrzony w sitko oraz specjalne grabki obsługiwane przez funkcjonariuszy. Pewnie są to gówniarze, którzy dopiero co przyszli do pracy, bo przecież muszą robić w gównie handlarzy narkotyków. Poza tym mają rentgen (tam widuje się z kolei starszych policjantów), który pozwala zobaczyć, ile kapsułek masz w brzuchu. Stary gliniarz liczy je, potem woła młodego i mówi coś w stylu:
- Patrz, musisz wygrzebać co najmniej piętnaście...".