Nie ma powrotu
Erelle poznaje coraz więcej młodych kobiet, które marzą o wyjeździe do Syrii i proszą ją o rady. Jest przerażona ich naiwnością, nieznajomością sytuacji, lekkim podejściem do całej sprawy. Jak twierdzi, na porządku dziennym są pytania w stylu: "Jeśli przyjadę do Syrii bez męża, to może lepiej nie zwracać na siebie uwagi dużą ilością stringów w walizce; mój mąż mógłby mnie wziąć za nieczystą. Ale czy tam są stringi?". - Europejki przyjeżdżają, gdy czeka na nie mąż lub gdy naprawdę chcą wyruszyć na hidżrę. Ale kobiety rzadziej niż mężczyźni przechodzą do czynu. Nie są tak odważne. Najczęściej jadą, łudząc się nadzieją, że będą traktowane jak księżniczki, i już pierwszego dnia są przerażone. Potem już tylko płaczą - pisze.
A wrócić nie jest łatwo. Dżihadyści, którzy decydują się na powrót, obejmowani są nadzorem policyjnym, muszą zamieszkać w wyznaczonym miejscu, mają zakaz oddalania się, a czasami nawet trafiają do aresztu, by władze mogły ustalić, czy nie sprawiają zagrożenia; oskarża się ich o przynależność do "zorganizowanej grupy przestępczej powiązanej z organizacją terrorystyczną".
- W wypadku części nieletnich sprawa jest bardzo trudna, niełatwo bowiem odróżnić skruszonego nastolatka, który uległ zgubnym wpływom, od fanatyka, który po powrocie do kraju może przejść do ataków terrorystycznych - komentuje Erelle.