Inkwizycja była bezlitosnym polowaniem na heretyków?
Mówisz: "inkwizycja", myślisz: "palenie heretyków na stosie". Taki negatywny obraz kościelnej instytucji przeniknął do świadomości współczesnego człowieka i trudno jest go wybielić faktami historycznymi. Bo w rzeczywistości inkwizycja miała krew na rękach, ale liczba zamordowanych heretyków jest stosunkowo niska, biorąc pod uwagę zakres działań tej instytucji. A raczej tych instytucji, bo historia zna inkwizycję papieską, rzymską czy hiszpańską, których nie należy wrzucać do jednego worka.
"Wbrew rozpowszechnionej opinii skazanie na stos wcale nie było najczęstszą karą. (...) Nawet w największych ostojach heretyków wielu z nich uchodziło z życiem." Wystarczy wspomnieć o procesach w Tuluzie przeciwko katarom, gdzie przez 13 lat wydano 306 wyroków, w tym 239 zakończyło się karą więzienia, a 21 śmiercią. Słynny inkwizytor Bernard Gui, autor podręcznika "Practica Inquisitionis Haereticae Pravitatis" przez 15 lat skazał 930 delikwentów. Śmierć poniosły 42 osoby, zaś przeważająca większość trafiała do więzienia lub musiała nosić szaty pokutne. Historycy nie mają wątpliwości, że w czasach swojej świetności inkwizycja nie paliła na stosie więcej niż kilku heretyków rocznie. Celem inkwizytorów nie była bowiem zagłada innowierców, ale sprowadzenie błądzących na łono Kościoła. Palenie na stosie było ostatecznością, po którą wbrew pozorom sięgano bardzo rzadko.