Napisać powieść w formie monologu głównej postaci – tak, by czytelnika nie znudzić, lecz dokumentnie rozbawić – nie jest wcale łatwo.Tym bardziej, gdy rzeczona postać realizuje pełen pakiet narodowych przywar – od ultra-dewocji na pokaz, poprzez mentalną zaściankowość, na życiowym makiawelizmie kończąc. Danucie Noszczyńskiej – za wyprodukowanie Żywotnego Mariana i jego przedśmiertnych zapisków – należą się więc słowa uznania. Otrzymujemy bowiem po części irytujące, a po części zatrważające w swej wiarygodności studium powszechnie znanego typu człowieka. Po swojsku „bliskiego”, czającego się za rogiem (żeby nie rzec: w krzakach), mędrkującego w skrajnie uciążliwy, lecz niewątpliwie unikatowy sposób. Słowem: pamiętnik Żywotnego Mariana dostarcza wrażeń zgoła mocnych.
Autorka doskonale odtwarza koloryt polskiej prowincji – tak poprzez kreację głównego bohatera, jak i scenerię jego pokrętnych dziejów. Wykazuje przy tym talent wnikliwego parodysty, czyniąc nieszczęsnego Mariana groteskowym modelem dwulicowego wiejskiego prostaczka – wojującego z sąsiadami zza płota w imię fikcyjnych przewin, knującego prymitywne, acz skuteczne intrygi i przekonanego, rzecz jasna, o słuszności swych racji (z Woli Nieba przesądzonych – „ament”). Swój autentyzm książka zawdzięcza w dużej mierze niezwykłej sprawności warsztatowej autorki, która z finezją i swadą raczy czytelnika językowymi naleciałościami rodem z Pcimia Dolnego. Barwność żargonu, którym posługuje się tytułowy Marian, to tylko jeden z elementów współtworzących humorystyczno-kąśliwy klimat powieści. Noszczyńska konstruuje fabułę w sposób umiejętny, tj. przejaskrawiony stosownie do stopnia wyolbrzymienia przywar głównego bohatera. Innymi słowy: obrywa się Marianowi na wszystkich możliwych polach – rzecz jasna, nie wprost.
Ukryta kpina, towarzysząca lekturze niezmiennie (a w zasadzie: z tendencją do nasileń w miarę rozwoju akcji) tylko potęguje wiarygodność kreacji bohaterów i realizm całej opowieści.
Pod dwiema kosami… zaskakuje nie tylko przekonującym portretem środowiskowym (czy może raczej: charakterologicznym), lecz także mało inwazyjną – dzięki czemu: adekwatną do „przyziemnej” treści – kompozycją książki. Losy Mariana przyobleka Noszczyńska w formę demonstracyjnie egzaltowanego pamiętnika, nie siląc się na sztuczne (w tym wypadku: zupełnie zbyteczne) zabiegi wzmagające dramatyzm opowieści.Historia Mariana jest historią jasną i klarowną – przedstawioną czytelnikowi w możliwie najprostszy, a tym samym dobitny sposób. Konwencja pamiętnika niewątpliwie oryginalnością nie grzeszy, lecz paradoksalnie właśnie ta typowość pozwala autorce dodatkowo uplastycznić fabułę. Snuje oto Marian-gawędziarz, wzorem Paska i jemu podobnych, na wpół rubaszną opowieść o barwnym swym żywocie – ku chwale przyszłych pokoleń i pośmiertnej glorii własnej. To kolejny odautorski „prztyczek” i kolejna „cegiełka”, dołożona do Marianowego muru samozachwytu i pychy. Lektura książki, dzięki mnogości wspomnianych „cegiełek”
czy uszczypliwych „prztyczków”, obfituje w ironiczne akcenty, wzmagające ciekawość co do dalszego rozwoju wypadków. Należy tu jednak dodać, że poczynania książkowego Mariana – jakkolwiek wciągające – są w gruncie rzeczy łatwe do przewidzenia. Lektura powieści nasuwa jednak dość poważne przypuszczenie, że owa przewidywalność jest w gruncie rzeczy zamierzona. Konstrukcja Marianowej logiki bytu zapewne nie byłaby tak realna, gdyby nie pewna schematyczność postawy – dająca autorce szerokie pole do pisarskich wyczynów, a czytelnikom mnogość okazji do lekturowych uciech.
Książka Noszczyńskiej szczęśliwie nie podziela losu całej rzeszy polskich powieści „obyczajowych”, które stricte rozrywkowy charakter próbują zasłonić wątpliwą imitacją refleksyjnej powagi. Opowieść o Żywotnym Marianie – poprzez prostotę formy, a miejscami wręcz powalającą bezpośredniość przekazu – ma paradoksalnie większą szansę przemówić do wyobraźni odbiorcy i skłonić do zadumy nad ludzkimi przywarami czy przewrotnością losu. Rzecz jasna, wspomniana zaduma (sowicie okraszona drobną uszczypliwością) nie wyklucza częściowej autorefleksji i wnikliwej kontemplacji własnego otoczenia. W poszukiwaniu jak najbardziej realnych Marianów – żywotnych mimo wszystko i na pohybel wszystkim. By Woli Nieba zadość się stało.