Chemia miłości
Kiedy wchodzimy w nowy związek, często używamy sformułowania: "między nami jest chemia". Naukowcy udowodnili istnienie zjawiska, które polega na uzależnieniu od miłości na poziomie neurobiologicznym. Zaobserwowano, że u ludzi twierdzących, że są zakochani, w ogromnym stężeniu pojawia się fenyloetyloamina - substancja podobna do amfetaminy. Można więc powiedzieć, że od początku z powodu miłości jesteśmy znarkotyzowani. Stąd osoby, które dopiero co dosięgła strzała Amora, często zachowują się w sposób irracjonalny: mają zaburzoną percepcję czasu i potrzebują średnio aż dwie trzecie snu mniej. Miłość można porównać do nerwicy natręctw - 97% czasu osoby zakochane myślą wyłącznie o obiekcie swoich westchnień. Kiedy współżyjemy z atrakcyjną dla nas osobą, w naszych mózgach pojawia się ogromne stężenie endorfin i dostajemy sygnał, że z tą osobą jest nam "super". Aktywują się wówczas substancje wprowadzające nas w stan rauszu, dzięki czemu przywiązujemy się do konkretnej osoby. Z punktu widzenia "chemicznego" błędne
okazuje się być twierdzenie, że seks na pierwszej randce jest końcem miłości. Stosunek seksualny może być początkiem pewnej reakcji chemicznej, którą chcemy kolejny raz powtórzyć i ma szansę przerodzić się w miłość. Przy tym nie należy zrażać się brakiem orgazmu u kobiety podczas pierwszego spotkania. Osiąga go jedynie 35 % z nich. 60 % kobiet osiąga satysfakcję uprawiając seks na szóstej randce.