Trwa ładowanie...
recenzja
17-12-2010 11:07

Imigrant – temat tabu czy obywatel?

Imigrant – temat tabu czy obywatel?Źródło: Inne
d3z8wv5
d3z8wv5

Ostatnio wielkie wzburzenie wywołała w Niemczech książka Thilo Sarrazina Niemcy same się wykańczają. Główne tezy Sarrazina, że Niemcy głupieją, ponieważ wpuszczają do swojego kraju zbyt wiele niewykwalifikowanych i niechętnych kształceniu się imigrantów – przede wszystkim muzułmańskich – napotkały na w zasadzie na jednolity opór ze strony przedstawicieli świata publicznego. Niezależnie od oceny tych tez, Sarrazinowi udało się jedno: powołał do życia dyskusję na tematy, o których wyśrubowana poprawność polityczna każe w tym kraju milczeć.W niemieckim państwie opiekuńczym, które z całych sił chce odpokutować za nazistowską przeszłość, każda próba krytycznego spojrzenia na imigrację i jej skutki jest tłamszona w zarodku. O imigracji mówi się albo dobrze – z wiarą w kolorowe, radosne multi-kulti, gdzie obok siebie pokojowo żyją przedstawiciele różnych nacji – albo wcale. Sarrazin na chwilę przełamał to tabu.

Ten cel ma też obszerny wywód holenderskiego filozofa i dziennikarza Paula Scheffera Druga ojczyzna. Imigranci w społeczeństwie otwartym. Chociaż dużo bardziej wyważona niż książka Sarrazina, Druga ojczyznatakże wywołała ożywioną dyskusję i od 2007 roku miała już w Holandii aż dziesięć wydań. Impulsem do jej napisania były burzliwe reakcje, jakie wzbudził artykuł Scheffera Dramat multikulturowy z 2000 roku. Fiasko społeczeństwa multikulturowego w Holandii opisywane w tym artykule ściągnęły na autora falę krytyki porównywalnej do tej, jaka spadła na Sarrazina w Niemczech, ale zdarzało się też wiele pozytywnych uwag i zaproszeń na spotkania z przedstawicielami imigracji i na debaty. Te różnorakie reakcje, a także wstrząs wywołany dwoma brutalnymi zabójstwami na tle religijno-politycznym (polityka Pima Fortuyna w 2002 roku, reżysera Theo van Gogha w 2004 roku) skłoniło Scheffera do zadania sobie pytania: jeśli społeczeństwo tak nowoczesne i otwarte jak holenderskie nagle ujawnia tak

silny niepokój w kwestii imigracji, narodowości i islamu, to co dopiero mówić o innych krajach europejskich? Na jakich podstawach opiera się funkcjonowanie Holandii, jeśli wystarczy tak mały impuls jak wspomniany artykuł, żeby te podstawy runęły z hukiem?

Punktem wyjścia dla Scheffera jest masowa imigracja do krajów Europy zachodniej i związane z nią problemy, ale jego analiza jest niezwykle szeroka i obejmuje kwestie, z którymi musi się mierzyć w zasadzie każde państwo dzisiejszego świata. Te kwestie to problem narodowej tożsamości, zachowania równowagi w społeczeństwie, przez które przepływa strumień informacji i ludzi, kierunek, w jakim powinna podążać na przykład Europa, podczas gdy wielu wieszczy jej upadek. Główną tezą, z której wynikają wszystkie inne, jest ta, że ideę społeczeństwa multikulturowego powinno zastąpić społeczeństwo otwarte. To pierwsze bowiem przypomina zbiór wysp, które są połączone ze sobą niewieloma mostami i właściwie się ze sobą nie komunikują. Każda „wyspa” jest zamknięta w obrębie własnej kultury i zwyczajów, własnego języka, nie podlega państwowej jurysdykcji. Obowiązuje – w imię politycznej poprawności – brak dyskusji, wzajemnej krytyki, zadawania trudnych pytań. Jest to kultura unikania i chowania głowy w

d3z8wv5

piasek motywowana nadzieją, że wszystko toczyć się będzie samo z siebie i ewentualne konflikty między różnymi nacjami same się rozwiążą. Jak złudne jest to przeświadczenie, świadczą akty agresji i terroryzmu w europejskich miastach, problem zabójstw honorowych, znęcanie się nad kobietami w społecznościach islamskich – brak ingerencji ze strony państwa w imię „poszanowania obcych kultur” doprowadza do powstania w jednym państwie społeczeństw równoległych, które rządzą się własnymi prawami i nie uznają konieczności dopasowania się do norm holenderskich, niemieckich czy francuskich. Te normy to na przykład znajomość języka danego kraju. Nie kładąc nacisku na to, by nowi obywatele poznali go w dostatecznym stopniu, odcina im się drogą do integracji, awansu zawodowego, wejścia w życia publiczne, a skazuje na samotność i konsternację. Niestety, rządy krajów europejskich często zaniedbują edukację językową imigrantów i ich dzieci w imię „dwujęzyczności”, która jest tak naprawdę posługiwaniem się bardzo okrojoną
wersją języka kraju pochodzenia i języka kraju zamieszkania. Jako klęskę społeczeństwa multikulturowego Scheffer przedstawia Belgię, złożoną z zaledwie dwóch nacji, które nie potrafią współpracować. Iluzji takiego społeczeństwa Scheffer przeciwstawia społeczeństwo otwarte, gdzie przedstawiciele różnych kultur połączeni są wspólną podstawą i gdzie panuje otwarta dyskusja i autoanaliza. Ta podstawa to wspólne prawo, budowanie więzi z miejscem zamieszkania (na przykład poznawanie historii danego miasta) i odpowiedzialności za nie, utworzenie kanonu literackiego, który dawałby wszystkim obywatelom poczucie wspólnoty – a zatem na przykład miał w swoim obrębie dzieła dotyczące kolonializmu czy innych grzechów przeszłości. Otwarta dyskusja zakłada zaś, że wszystko może być poddane analizie i krytyce – także religia. Scheffer negatywnie ocenia zamykanie ust dziennikarzom przed islamskich fundamentalistów , jakie miało miejsce na przykład w tak zwanej afery komiksowej w Danii. W społeczeństwie otwartym nie może być
tematów tabu – przemilczanie to prosta droga do nieporozumień i wrogości. Dlatego też takie społeczeństwo wymaga od wszystkich swoich obywateli wysiłku: kim jesteśmy, jakie są nasze normy, czym jest nasza kultura? Powinno się zrewidować takie pojęcia jak spuścizna, tożsamość, naród, które często wywołują obawę, że używanie ich prowadzi do aktów wykluczenia.

Scheffer skrupulatnie analizuje kolonializm i imigrację w takich krajach, jak Holandia, Francja, Niemcy, Anglia czy Ameryka (pokazując, jak nieoczywiste jest określenie go jako „kraj imigrantów”). Przypomina nie tyle fakt, że imigracja jest zjawiskiem ponadczasowym, jak to, że obecne przybywanie do Europy fali imigrantów jest bezpośrednim efektem europejskiej ekspansji kolonialnej. Jak to ujęli na transparencie imigranci pakistańscy w Anglii – „jesteśmy tu, ponieważ wy byliście tam”. Przestrzega przed postawą fatalizmu, zakładającą między innymi, że migracja ludności jest czymś nie do opanowania; epizody z historii Ameryki czy rygorystyczne żądania stawiane przybyszom w Australii dowodzą, że kontrola jest możliwa. Przypomina, że czasowe zamknięcie się kraju może być sposobem na odnalezienie wewnętrznej równowagi. Analizuje islam, przypominając zapomniane interwencje muzułmańskie w Europie poprzednich wieków, złoty wiek krajów islamskich i ich upadek, prowadzący do radykalizacji wyznawców

tej religii, z jaką mamy obecnie do czynienia. Namawia do stymulowania liberalizacji islamu, zamiast siedzenia z założonymi rękami i zachowywania milczenia na ten temat, wynikającego ze strachu i poprawności politycznej. Tylko w ten sposób można przełamać stagnację w kręgach muzułmańskich i zapobiec dalszej radykalizacji. I znów wracamy do głównego postulatu Scheffera – konieczna jest otwartość, możliwość swobodnej wymiany poglądów, nawet tych bolesnych, a nie zamykanie się przed innymi w wyizolowanych wyspach multikulturowości. Druga ojczyzna przynosi ogromną wiedzę, analizę współczesnego świata przeprowadzoną bardzo dokładnie, lecz z taktem. Sam jej styl jest dowodem na to, że postulaty autora są możliwe do spełnienia. Jest to lektura dla tych wszystkich, którzy z niepokojem i troską obserwują rozwój (przede wszystkim europejskich) współczesnych społeczeństw.

d3z8wv5
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.

Komentarze

Trwa ładowanie
.
.
.
d3z8wv5