Nigdy w życiu!
W 2004 roku powstał film Nigdy w życiu! oparty na książce o tym samym tytule - autorstwa Katarzyny Grocholi. W rolę głównej bohaterki wcieliła się Danuta Stenka.
W scenariuszu niewiele jest Grocholi, a scen wziętych wprost z książki zostało tylko kilka… (…) Taki autor – szczególnie mało doświadczony jako scenarzysta – jest niezwykle trudnym partnerem do współpracy. Ma przecież swoją ukochaną książkę, która jest wielkim bestsellerem, jest to w dodatku oparte na własnych przeżyciach, czyli coś bardzo bliskiego. Zachować do tego dystans i umieć wyrzucić sceny, które są dla autora prywatnie bardzo ważne, bo są zapisem istotnych fragmentów własnego życia, ale zaśmiecają główną oś fabularną – jest naprawdę niezwykle trudno… A konkretniej? Pamiętam zarzuty Kasi, że w scenariuszu nie ma jej ukochanych zwierząt. Na to reżyser, Ryszard Zatorski, mówi, że należą mi się podziękowania, bo prowadzenie zwierząt na planie jest szalenie trudne, spowalnia pracę, powoduje mnóstwo komplikacji… Inny problem. Judyta w książce jest osobą, która ma tłum przyjaciół, mieszka w wielu miejscach, wciąż się przenosi, to wynajmuje coś, to siedzi u kogoś kątem, przygarniają ją kolejne
przyjaciółki. I Kasia miała pretensję, że nie tak to zostało pokazane w filmie. Ja mówię: „Kasiu, to nie jest serial „Przeprowadzki”. Za każdym razem trzeba by podawać powód, dla którego ona się musi wyprowadzić, pokazać sposób, w jaki znajduje kolejne mieszkanie, dołożyć sceny opisujące tę nową rzeczywistość… A poza tym – czy to na pewno były prawdziwe przyjaciółki Judyty, skoro musiała się ciągle wyprowadzać? I czy nie lepiej, byśmy zostawili jej jedną prawdziwą przyjaciółkę, która przechowuje ją przez rok i która w swojej postaci „konsumuje” wszystkie poprzednie?”. Fabularnie, dla rytmu filmu, dynamicznej narracji, to jest zdecydowanie lepsze, bo mamy jedną przeprowadzkę i jedną postać, która jest powiernikiem, „lustrem” głównej bohaterki, wspiera ją i jej pomaga. Tymczasem Kasi wydawało się, że opowieść o jej licznych przyjaciółkach jest fajna, że wraz z ich ilością wzrasta wartość samej Judyty. Takich dyskusji między mną a Kasią było więcej. (…)