Wydawałoby się, że motyw czarownicy jest na tyle znany i oklepany, że do literatury niczego nowego już nie wniesie. Tym milszą niespodzianką jest więc najnowsza książka Natashy Mostert, która motyw ten nie tylko modernizuje, ale i sprytnie wkomponowuje w fabułę, gdzie tak na dobrą sprawę na żadną czarownicę miejsca nie ma. Pojawiają się natomiast dwie urocze siostry Monk, zamieszkujące bogato urządzony, wiktoriański dom. Już sam ogród, będący swego rodzaju botaniczną anarchią, stanowi zapowiedź dobrobytu i wyrafinowania. Wnętrze posesji przyprawia o jeszcze większy zawrót głowy – afrykańskie maski na ścianach, porozstawiane dookoła róże, uderzające przepychem garderoby z ubraniami od Gucciego i butami od Louboutina robią wrażenie na niejednym gościu. Efekt potęguje też tajemniczy symbol Monas, obdarzony ponoć autentyczną mocą astralną, którym opatrzone zostały nie tylko wszystkie pomieszczenia, ale również ciała sióstr. Na tym magia się nie kończy – siostry okazują się bowiem spokrewnione z doktorem Johnem
Dee, największym umysłem epoki elżbietańskiej i zarazem niekwestionowanym znawcą okultyzmu. Kontynuując jego zamiłowanie do alchemii, Morrighan i Minnaloushe postanowiły rozwinąć swoje nadnaturalne zdolności i doskonalić się w przemianie nie tyle proszku w złoto, co ducha w wyższą formę świadomości. Zadanie okazuje się o tyle łatwiejsze, że jedna z nich posiada dar dalekowidzenia, umożliwiający przenikanie do cudzych umysłów, druga zaś jest adeptką sztuki pamięci, dzięki której możliwe okazuje się zbudowanie pewnego niematerialnego pałacu, zdolnego pomieścić miliony informacji. Któraś z nich jest też przy okazji morderczynią, tylko pytanie – która?
Główny bohater książki, Gabriel, może poszczycić się nie lada profesją – wraz ze swym przyjacielem, Izydorem, zajmują się kradzieżą informacji dla potężnych koncernów, pragnących w mało uczciwy sposób wyeliminować konkurencję. Wydaje się przy tym całkiem zwyczajny – ma imponujące mieszkanie, jeździ jaguarem i słucha Chopina. I mało kto wie, że podobnie jak panna Monk, jest dalekowidzący. Za to Izydor okazuje się typowym śmiertelnikiem, zamieszkującym stereotypową hakerską melinę, upstrzoną siecią kabli i pudełkami po pizzy. Gabriel poznaje tajemnicze siostry dzięki nowemu zleceniu – pewien zamożny jegomość wynajmuje go, aby wyjaśnił okoliczności zaginięcia jego jedynego syna. Sprawa jest tym bardziej nagląca, że lada moment ma on umrzeć na pewną nieuleczalną chorobę. Nigdy nie udałoby mu się pozyskać zaangażowania Gabriela, gdyby nie fakt, że ożenił się z jego dawną miłością – to Frankie bowiem okazuje się jedynym powodem, dla którego Gabriel decyduje się powrócić do porzuconego przed laty daru
dalekowidzenia. Obraz, który już podczas pierwszego seansu staje mu przed oczami, wydaje się niezwykle surrealistyczny, wręcz wystylizowany – kobieta z krukiem na ramieniu i księżyc wiszący na niebie bardziej przypominają scenkę z chińskiego drzeworytu niż okoliczności zbrodni. Ale przecież ktoś tam jeszcze tonie…
Na tym intryga się nie kończy. Ba, śmiało można przyznać, że to dopiero zapowiedź najlepszego. Natasha Mostert okazała się bowiem nie tylko znakomitą pisarką, ale i uważną badaczką, która w celu urozmaicenia powieści sięgnęła po niesamowicie interesujące chwyty. Biorąc pod uwagę postać głównego bohatera, na plan pierwszy wysuwa się wątek kryminalny – otóż Gabriel, zanim został złodziejem informacji, pracował dla rządowej organizacji Eyestorm, której podstawowym zadaniem było lokalizowanie zaginionych obiektów i osób. Organizacja ta nie do końca stanowi wymysł autorki – inspiracją był dla niej Stargate, tajny program rządu amerykańskiego, zamknięty na początku lat dziewięćdziesiątych. Także wyeksponowana tu sztuka pamięci czy dar dalekowidzenia posiadają swoje kulturowe zaplecze. Dzięki analizie tekstów gnostyckich oraz biografii takich postaci jak wspomniany John Dee czy Giordano Bruno, Mostert wzbogaciła książkę o niebezpieczny w tym przypadku pierwiastek prawdopodobieństwa – jaką mamy bowiem pewność,
że wszystko w „Sezonie” naprawdę jest zmyśleniem?
Szalenie stereotypowy wydaje się jednak motyw skontrastowania ze sobą dwóch sióstr – jak nietrudno się domyślić, obie są piękne i inteligentne, a różnicuje je stary jak świat podział na dobrą i złą. I tak też jedna jest cicha i krucha, oddaje się sprzedaży masek, karierze naukowej oraz bezpłatnemu pozowaniu początkującym artystom, druga zaś – śmiała i energiczna, zajmuje się internetową dystrybucją perfum, ochroną środowiska i uprawianiem dość ekstremalnych sportów. Połączyło je wspólne zainteresowanie alchemią i okultyzmem, co z racji ich nietuzinkowego dziedzictwa jest raczej wytłumaczalne. I, jak to w takich przypadkach bywa, obie zapragną uwieść tego samego mężczyznę. Mężczyzną tym okaże się oczywiście Gabriel, którego lata doświadczenia nie nauczyły jeszcze, że wrogów należy trzymać na dystans. A przez swoją głupotę i zbytnią poufałość ryzykuje on – jak się później okaże – nie tylko własnym życiem.
Sezon czarownicy bez obaw polecić można wszystkim. Fenomenalny talent narracyjny Natashy Mostert ani na chwilę nie daje o sobie zapomnieć, a wielowątkowa fabuła niejednokrotnie przewyższa nasze oczekiwania. Interesujący jest również sposób przekształcenia wizerunku współczesnej czarownicy, której daleko do starości, brzydoty i lotów na miotle. Z tradycyjnego ekwipunku pannom Monk pozostał tylko kot, wyraźnie poirytowany każdorazową obecnością Gabriela i ochrzczony imieniem Bruno na cześć wspomnianego już włoskiego filozofa. Wróżenie ze szklanej kuli zostało tu zastąpione przez bardziej wiarygodną zdolność dalekowidzenia, zaś wertowanie ksiąg z zaklęciami – przez konstruowanie pałacu pamięci. O dziwo, wątki kryminalne i romansowe ograniczono tu do minimum, dzięki czemu nie przytłaczają czytelnika swoją powszedniością. Od początku do końca tematem przewodnim są tu nadzwyczajne zdolności bohaterów i ich starania służące zrealizowaniu mocno sprzecznych ze sobą planów. Dodatkowo całość została doprawiona
dawką nieprzeciętnej grozy oraz subtelnej erotyki, które perfekcyjnie dopełniają wykreowany przez Mostert świat. A jest to świat doprawdy nie byle jaki.