Radek, Dżordż oraz Ludek wracają w kolejnej niedorzecznej przygodzie autorstwa weterana polskiego undergroundu, Filipa „FILA” Wiśniowskiego. Tym razem publikującego w barwach Timof i cisi wspólnicy.
Wszystkim, dla których będzie to pierwsze spotkanie z twórczością wrocławianina, należy się słowo wyjaśnienia. Wiśniowski jest autorem, bądź współautorem, takich kultowych tytułów jak m.in. „Ciach Bajera” i „Sikalafo”, fanzina „Biceps”, pomysłodawcą Złotych Kurczaków, czyli nagród dla polskich twórców komiksu niezależnego (więcej tutaj ), oraz członkiem nieistniejącego już kolektywu Bazgrolle. Od kilkunastu lat FIL konsekwentnie tworzy historie wypełnione absurdem, niewybrednym humorem, przemocą, aluzjami do popkultury i polskiej rzeczywistości oraz abstrakcyjnym słowotwórstwem. Nie inaczej jest w przypadku „Spektakularnej straty czasu”.
Tym razem bohaterowie, znani dobrze z kart jego poprzednich komiksów czy antologii, zostają podstępem zwabieni przez autora, aby rozwikłać zagadkę niemocy twórczej FILA, co jak się okazuje, wcale nie będzie takie proste. Śledztwo prowadzi w najdalsze zakamarki pokręconej podświadomości komiksiarza, gdzie obok biuściastej księżniczki i słodkiego robocika na śmiałków czeka kaiju rodem z którejś produkcji studia Toho. W kadrach przewijają się również m.in. nieświeży kebab, masturbacja, penis nagle wyrastający z głowy nieszczęsnego Radka czy liczne autocytaty. Jednym słowem – to po prostu typowy, obrazoburczy, a przy tym dowcipny FIL, który mimo ISBN-u nie zamierza iść na żadne kompromisy. Fani twórczości Wiśniowskiego będą zadowoleni, a nowi czytelnicy, no cóż, na pewno powinni dać mu szansę. Czy „Spektakularna” przebije się na szerszym rynku? Spore zainteresowanie, z jakim spotkało się "Vreckless Vrestlers" Łukasza Kowalczuka, pokazało, że na taki komiks również jest zapotrzebowanie.
Od strony edytorskiej „Spektakularna strata czasu” nie schodzi poniżej przyzwoitego poziomu, zwykle prezentowanego przez komiksy Timofa, choć akurat w tym wypadku pozostaje delikatny niedosyt. Na pierwszy rzut oka niewielkiego formatu książeczka - obłożona w błyszczącą, jaskrawą okładkę ze skrzydełkami - sprawia świetne wrażenie. Czar nieco pryska, po zajrzeniu do środka. Pomijam broszurową jakość papieru - zastrzeżenie budzi przede wszystkim czarno-biały druk. Taka estetyka logicznie wpisuje się w dotychczasową twórczość autora, ale gołym okiem widać, jak bardzo straciły na tym rysunki Wiśnowskiego. Kto czytał fantastycznie wydane „Zaklęcie Boga Pytona” (Bazgrolle) czy „Piwnicę, czyli jak Myszka stracił kropki” (Mandragora), wie, że w kolorze ilustracje FILA prezentują się obłędnie. Zresztą, wystarczy spojrzeć na okładkę.