Trwa ładowanie...
recenzja
26 kwietnia 2010, 16:21

Gorzka herbataka bostońska

Gorzka herbataka bostońskaŹródło: Inne
d48yr75
d48yr75

Od czasu do czasu sięgając po literaturę obcą czytelnik napotyka pewien problem – obawę hermetyczności. Szczególnie tyczy się to tematów z punktu widzenia Polaka mało interesujących, odległych, na pierwszy rzut oka niewartych poświęcania zbyt dużej ilości czasu. Czy będziemy w stanie docenić kunszt autora w odwzorowywaniu obcej nam przecież, minionej w dodatku epoki? Czy zrozumiemy wszystkie implikacje? Ile nawiązań nam umknie, a ile zatrze się w tłumaczeniu? O to właśnie obawiałem się rozpoczynając mroczną przygodę z Miastem niepokoju (tytuł przedziwny zważając na oryginał – The Given Day). Jak się później okazało, niepotrzebnie tym się martwiłem.

Rok 1918 był dla nas rokiem szczególnym, ale w szale historycznego egocentryzmu czasami zapominamy, że świat jest duży i szeroki, niekoniecznie zainteresowany naszą nadwiślańską opowieścią. Takie Stany Zjednoczone na przykład miały wtedy własne problemy. Państwo coraz dotkliwiej odczuwa powrót swoich chłopców z wojny, przemysł zbrojeniowy zwalnia, rosną napięcia społeczne. Na dodatek imigranci, rozczarowani siedemdziesięciogodzinnym tygodniem pracy krainy mlekiem i miodem płynącej, postanawiają swoje uczucia przelać na bomby, którymi raczą posterunki policyjne i inne instytucje. A żeby tego było mało, do USA dociera epidemia grypy. Jest to jednak dopiero wstęp przed głównym aktorem. Rok 1919 był to dla Bostonu dziwny rok, w którym rozmaite niepokoje społeczne i przepychanki polityczne zwiastowały jakoweś klęski i nadzwyczajne wydarzenia. Prawdziwa bomba wybucha wraz ze strajkiem policjantów. Doprowadzeni do ostateczności przez niskie płace i niesprawiedliwe traktowanie ze strony władz ci, którzy mieli
chronić i służyć, nie wychodzą na ulice. Sytuację wykorzystuje gubernator Coolidge (późniejszy prezydent) i funkcjonariusz Biura Śledczego, młody, pałający nienawiścią do wszystkiego co nieamerykańskie prawnik Hoover.

Nie to oni są jednak głównymi aktorami tej opowieści. Lehane postanowił opisać losy dwóch bohaterów. Danny Coughlin to stróż prawa o irlandzkich korzeniach, niezależnie myślący, świetnie się zapowiadający syn kapitana policji. Luther Lawrence to czarnoskóry pracownik fabryki, inteligentny, buntowniczy, rozkochany w baseballu i swojej dziewczynie Lili. Drogi tych dwu postaci przetną się właśnie w Bostonie owego pamiętnego roku 1919. Oprócz nich naturalnie w książce zaprezentują się dziesiątki innych postaci. Terroryści, aktywiści, bolszewicy, galleaniści, skorumpowani policjanci, czego w tej książce nie ma. Pojawi się nawet legenda baseballu, Babe Ruth.

I tym samym wracamy do niepokojów wyrażonych na początku tekstu. Kto w Polsce wie coś więcej o panu Ruth niż to, że był baseballistą? A jest to dla książki postać całkiem ważna, krótkie rozdziały z jego udziałem dzielą powieść na większe części, w pewien sposób zapowiadają wydarzenia, są krótką diagnozą społeczną w pigułce. Tym bardziej i dekonstrukcja mitu tego sportowca-legendy, po dziś dzień uwielbianego przez Amerykanów i stawianego za wzór, nie ma dla tak dużego znaczenia jak za oceanem. A Lehane z przyjemnością obdziera Babe’a z wszelkiego heroizmu, pokazując go jako trochę zagubionego człowieka, który nie do końca rozumie, co się dookoła niego dzieje.

d48yr75

Miasto niepokoju czyta się jednak wyjątkowo dobrze. Lehane znakomicie potrafi przybliżyć emocje targające postaciami, jak i opisać scenę pełną akcji, której nie powstydziłby się De Palma. Dialogi w wykonaniu pełnokrwistych bohaterów wciągają, a akcja niejednokrotnie potrafi zaskoczyć i wciągnąć. Oczywiście, powieść jest tak obszerna, że jest się do czego przyczepić. W przypadku Miasta niepokoju są to niektóre, ewidentnie złe postaci, zepsute do szpiku kości. Z drugiej strony mamy głównych bohaterów niemal nieskażonych mrokiem, broniący swoich zasad do końca. Dwa filary, z których zbudowana została współczesna amerykańska demokracja – połączenie irlandzkiej niezłomności z dążeniem do niezależności Murzynów. Jeśli komuś nie przeszkadza tak uproszczona diagnoza społeczna w wersji autora, to nic, tylko czytać. Pewnym problemem jest też zaburzona struktura powieści. Lehane pędzi od wielkiego wydarzenia do jeszcze większego, tak że dopiero pod sam koniec przypominamy sobie, że jest to po prostu powieść o
strajku bostońskich policjantów. Pewnie, książce przydałoby się odchudzenie o sto stron, trochę zmian, ale nie zmienia to faktu, że Miasto niepokoju to solidna lektura na kilka godzin czytania.

d48yr75
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.

Komentarze

Trwa ładowanie
.
.
.
d48yr75

Pobieranie, zwielokrotnianie, przechowywanie lub jakiekolwiek inne wykorzystywanie treści dostępnych w niniejszym serwisie - bez względu na ich charakter i sposób wyrażenia (w szczególności lecz nie wyłącznie: słowne, słowno-muzyczne, muzyczne, audiowizualne, audialne, tekstowe, graficzne i zawarte w nich dane i informacje, bazy danych i zawarte w nich dane) oraz formę (np. literackie, publicystyczne, naukowe, kartograficzne, programy komputerowe, plastyczne, fotograficzne) wymaga uprzedniej i jednoznacznej zgody Wirtualna Polska Media Spółka Akcyjna z siedzibą w Warszawie, będącej właścicielem niniejszego serwisu, bez względu na sposób ich eksploracji i wykorzystaną metodę (manualną lub zautomatyzowaną technikę, w tym z użyciem programów uczenia maszynowego lub sztucznej inteligencji). Powyższe zastrzeżenie nie dotyczy wykorzystywania jedynie w celu ułatwienia ich wyszukiwania przez wyszukiwarki internetowe oraz korzystania w ramach stosunków umownych lub dozwolonego użytku określonego przez właściwe przepisy prawa.Szczegółowa treść dotycząca niniejszego zastrzeżenia znajduje siętutaj