Latający mnich, 12-latka kontaktująca się z Maryją Dziewicą
W kolejnych dniach Lewis ponownie donosi o wysypie cudów: "W weekend tłumy wyległy na Pola Flegrejskie, aby oglądać występy dwunastoletniej lokalnej Bernadetty, której już kilkakrotnie objawiła się Maryja Dziewica, by przekazać mieszkańcom Neapolu słowa otuchy. Dziewczynce przygrywała orkiestra, a burmistrz Marano, z braku innego środka transportu, przyjechał karawanem.
W Pomigliano d'Arco mamy latającego mnicha, który prócz tego nosi stygmaty [mowa o słynnym ojcu Pio - przyp. WP.PL]. Mnich twierdzi, że kiedy w zeszłym roku toczyły się zażarte bitwy lotnicze, od czasu do czasu wzbijał się w powietrze, by złapać w ręce pilota zestrzelonego włoskiego samolotu i bezpiecznie sprowadzić na ziemię. Większość moich neapolitańskich znajomych - wśród nich wykształcone osoby - jest przeświadczona o prawdziwości tej opowieści".
7 maja 1944 roku notuje, że nastąpił długo oczekiwany cud - krew świętego Januarego się rozpuściła, choć powoli i jakby opornie. To zła wróżba na następny rok, ale warto pamiętać, że gdyby w ogóle cudu nie było, doszłoby najpewniej do masowych zamieszek.