Wybuch Wezuwiusza, wierni klęczący przed lawą
18 marca 1944 roku wybitny reporter notuje w swoim pamiętniku: "Dzisiaj wybuchł Wezuwiusz. Nigdy nie widziałem i nie spodziewam się zobaczyć czegoś równie wspaniałego i przerażającego. Dym z krateru z wolna utworzył wielką pękatą chmurę, która wyglądała jakby była z kamienia. Puchła tak powoli, że nie dostrzegało się żadnego ruchu, ale do wieczora urosła jakieś dziesięć kilometrów wzwyż i wiele kilometrów wszerz".
W związku z gwałtownie przybierającymi na sile wybuchami oraz rosnącymi obawami ludności, Lewis zostaje wysłany w teren z misją przeprowadzenia wizji lokalnej.
"Kiedy dotarłem do miasteczka [San Sebastiano], lawa wolno płynęła główną ulicą, a mniej więcej pięćdziesiąt metrów przed jej czołem kilkaset osób, przeważnie w czerni, modliło się na klęczkach. Trzymano święte obrazy i sztandary, a ministranci kołysali kadzielnicami i machali kropidłami. Od czasu do czasu ktoś zdjęty rozpaczą chwytał jeden ze sztandarów, podbiegał do hałdy żużlu i gniewnie potrząsał drzewcami, jakby próbował odpędzić złe duchy wulkanu".