To nie masochizm, tylko hedonizm
Burroughs nie zgadzał się z mówieniem, że jego narkomania była przejawem masochizmu. Odpowiadał, że powinno się raczej mówić o hedonizmie: "Wszystkie te narkotyki dawały mi mnóstwo przyjemności".
"Począwszy od końca lat czterdziestych, kilkakrotnie z powodzeniem rzucał nałóg, ale regularnie, do końca życia, powracał do opiatów. Już jako osiemdziesięciolatek mieszkający w Kansas systematycznie zażywał metadon, środek wykorzystywany w programach odwykowych dla heroinistów" - czytamy w "23 cięciach..." Księżyka. I w innym miejscu, o rytuałach ostatnich lat życia pisarza:
"Na początek dnia szklaneczka metadonu. Wypijał ją o ósmej i czekał w łóżku, aż zacznie działać. Wtedy wstawał. Zawsze to samo śniadanie z jajkami na bekonie i trzema filiżankami kawy, zastąpionej potem herbatą. Popołudniowy drink, ulubiona whisky z colą".