Otwieram tę książkę i robię sto, tysiąc, milion kroków do tyłu. Paradoks - cofam czas samym odwracaniem kartek do przodu, czytam zachłannie i bez przystanków, wgryzam się w te słowa, a po brodzie cieknie mi ich sok.
To historia Leo, ucznia liceum humanistycznego. Jest w trzeciej klasie. Ma psa Terminatora. Kochających rodziców. Normalny dom. Przyjaciółkę Silvię, która nigdy nie zawodzi i zawsze ma otwarte drzwi i włączoną komórkę. Kumpla Niko – razem z nim gra w piłkę, jest kapitanem szkolnej drużyny Piratów. To przyjaźń jeszcze-nie-mężczyzn, którzy potrafią razem iść na colę do McDonalda, ścigać się na skuterach bez hamulców i bić się w swojej obronie, ale nie potrafią powierzyć sobie tajemnic i opowiedzieć o miłości. Bo Leo jest zakochany. Po czubki uszu i po końcówki swojej lwiej grzywy. Wierzy, że we włosach jest jego moc. I wie, że moc Beatrice jest w jej rudych puklach.
To niby zapis takich zwykłych dni – pierwsza miłość, nie dostarczone smsy, klasówki, nowy nauczyciel na zastępstwie, przegrany mecz, marzenia na przyszłość, wychodzenie z psem i pytanie, czy ona zaprosi mnie na urodziny.
Plotka głosi, że autor pisał tę książkę wieczorami, gdy wracał z pracy, w przerwach od normalnego życia.Zdejmował płaszcz, odwieszał na haczyk w przedpokoju swoje belferskie „ja” i stawał się pisarzem, rejestratorem uczuć. Ja musiałam robić sobie przerwy od tej książki na normalne życie. Zapomniałam jeść, bo karmiłam się kolorami.
W tej książce kolory są na każdej stronie. Leo każdemu daje barwę. Beatrice jest czerwona – ma rude włosy, ale też rude serce. Jest ognista, gorąca, piękna, kobieca. Krąży w krwiobiegu Leo, buzuje w jego żyłach. Sylvia kojarzy się z niebem i wodą – z dwoma stałymi rzeczami, które zawsze będą istnieć. Jest błękitna, a wiec spokojna, pewna. Sam Leo jest chyba wypadkową czerwieni i błękitu z domieszką bieli. Biel to dla niego symbol strachu, symbol obawy przed jutrem, choć boi się ciemności, to jego strach jest jasny.Ja czytając jedno oko mam czerwone, a drugie białe – jedno się boi, a drugie kocha, chłonę każdą jedną emocję, którą Leo opisuje. Czytanie tej książki to jak obracanie kalejdoskopu, kolory pojawiają się w różnych konfiguracjach odcieniach. Bo czasem Leo myśli o Beatrice i jest czerwono, a czasem Silvia rozmawia z jego ukochaną i barwy się łączą.
To historia trochę naiwna. Nauczyciel, który przychodzi na zajęcia w zastępstwie, opowiada klasie o marzeniach, o tym, że został nauczycielem, bo zainspirował go do tego jego dziadek i że to było jego pragnieniem od dziecka. Dostaje od klasy przydomek Naiwniak i jest taką postacią idealną, która stoi tuż za bohaterem i podpowiada mu kroki w tańcu. Mówi o tym, że każdy człowiek powinien mieć wielkie marzenie i zrobić wszystko, żeby się ono spełniło. Leo zaczyna więc szukać swojego marzenia, żeby jego życie mogło być pełne. Ale naiwność tej książki wynika z braku doświadczenia, z wiary w świat, z młodości i z energii, jaką ma tylko siedemnastoletni zakochany chłopak, a nie z braku prawdopodobieństwa psychologicznego postaci.
Najbardziej urzekło mnie w tej powieści to, że to historia zwykłości. To normalna młodzież, z typowymi problemami dorastania – zastanawiają się, jaką koszulę włożyć na spotkanie i czy wysłać sms, czy nie. Nie ma tu żadnych wampirów, nie ma narkotyków. Nie ma sprzedawania własnego ciała, ani porwania. Jest, owszem, śmierć, jest religia i stosunek nastolatka do Boga, jest odrzucenie i nieodwzajemnione uczucie. Leo na końcu książki wcale nie dorasta, ma jeszcze wiele przed sobą, dopiero staje na krawędzi – wychodzi z dziecięctwa, ale jeszcze nie musi się golić, brać kredytu na mieszkanie i płacić ubezpieczenia. Dopiero zaczyna brać odpowiedzialność za siebie, za swoje myśli, za ciało i za uczynki. Jest w tym dzikim pośrednim stanie, gdy głupio jest trzymać mamę za rękę, ale bez niej ciężko jest chodzić. I to jest piękne, to rozwijanie się kwiatu, to badanie wszystkimi zmysłami świata wokół. A do tego fantastyczny, magiczny język. Słowa łaszą się do Aleksandro D'Avenii, są na jego rozkazy. To mieszanka
wybuchowa – mieszanka poezji, kolokwializmów i wyznań miłosnych z samego dna serca. Zaskakująca, świeża powieść, której bohater to połączenie Małego Księcia z Oskarem od pani Róży i zarozumiałym Piotrusiem Panem, który decyduje się, że jednak trzeba dorosnąć.