No i co? Nadal podoba ci się na Ziemi? Prawda, że to przemiła planeta? Nie wejdziesz w sieć w obawie przed Bestią, nawet telesens jest niebezpieczny. A nie boisz się rozmawiać z sąsiadem? Skąd wiesz, że nie jest zainfekowany hipnozą? Wciąż masz niepowtarzalną szansę,że by polecieć do nowego, lepszego świata! Gaja jest nieskażona zarówno pod względem cyfrowym, jak i organicznym! Nie znajdziesz tam mutantów ani toksycznych odpadów! To wielki, nowy, piękny glob we wspaniałym, bezpiecznym, stabilnym układzie planetarnym strzeżonym przez dwa gazowe giganty! Skąd wiesz, że do Ziemi nie zbliża się jakiś asteroid, który rozniesie ją w pył? Myślisz, że Jowisz go wyłapie? A jeśli nie? Jak sądzisz, skąd się wziął pas asteroidów między Jupiterem i Marsem? W systemie Delta Draconi są aż dwa odkurzacze podobne do Jupitera. Mówiąc krótko, Ziemia to przeżytek. Gaja. Nowe mieszkanie. Nowe życie. Nowe szanse. Mobillenium. Tam… ale już nie z powrotem!
•••
- Cześć, Torkil - na płycie lądowniczej Zoenet Labs, pod palącym amerykańskim słońcem, przywitał mnie Koriolan Dal, szef wywiadu. Obok niego szczerzył zęby Laurus Wilehad. Być może we własnej skórze.
- Witaj, Koriolanie, cześć, Laurus - ukłoniłem się.
- Czekaliśmy na ciebie. - Zoenet ujął mnie pod ramię i wprowadził w korytarze bazy. Laurus szedł o krok za nami. Bardzo dużo ludzi ostatnio na mnie czeka, miałem ochotę powiedzieć, ale powstrzymałem się. Nie chciałem zdradzać Shadow Zombies.
- Ostrzegam, że nie zgadzam się na żadne przesłuchania - warknąłem cicho.
Dal nie zwolnił kroku. Jego mechaniczna twarz wyrażała bezdenne zdziwienie.
- Czyś ty oszalał? Nie mamy czasu na głupstwa! W tej chwili zagrożone jest całe Zoenet Labs, cała nasza pieprzona społeczność!
- O? - uśmiechnąłem się złośliwie.
- Ściągnęliśmy najlepszych gamedeków na Ziemi. Mamy specjalistów z Hong Kongu, Melbourne, Nowego Yorku, Casablanki, Rio, Tokio, Pekinu i ciebie z Warsaw City. W sumie czternaście grup, twoja będzie piętnasta, czyli według greckiego alfabetu… omikron. Ładna nazwa, prawda?
- Bardzo.
Weszliśmy do większej sali, gdzie przy monitorach kręcił się tłum ludzi. Szliśmy środkową aleją.
- Zaprosiliśmy jeszcze kilka osób do twojej drużyny. Myślę, że się ucieszysz.
Obeszliśmy działową ściankę, ostatnią przed wielkim oknem. Zakręciliśmy i… zobaczyłem Pauline, Harry’ego, żeńską zbroję typu Doom… po sekundzie obserwacji nie miałem wątpliwości, że była to Anna. W grupie byli też Levi Chip i Ruben Troy, a za nimi najprawdopodobniej drużyna mechanicznych Bezbolesnych, żywo o czymś dyskutujących. Zapadła się pode mną ziemia. Zerkali zdziwieni na Koriolana, Wilehada i na mnie. Nie tak sobie wyobrażałem nasze powitanie. Jak tu dotknąć przyjaciół w ciele brzydkiego grubaska? A zwłaszcza… spojrzałem na moje panie… Jak mam uściskać Pauline i Annę? Jeśli znajdziesz się w niezręcznej sytuacji, odetchnij i trzymaj pion. Pieprzyć to, pomyślałem, wystąpiłem pół kroku, wyprostowałem baryłkowaty korpus i odezwałem się:
- Niedługo przybiorę własną postać. To ja, Torkil.
Najpierw przez chwilę milczeli wytrzeszczając oczy, a potem… rzucili się do mnie z krzykiem i podrzucili w górę. Pauline i Anna zostały z tyłu. Słusznie, pomyślałem. Im należą się szczególne względy.
- Jak ty wyglądasz, chłopie?! - darł mi się prosto w twarz Harry, gdy już opadłem na ziemię. Kochany Harry. Już myślałem, że cię nie zobaczę.
- Trochę podupadłem - zażartowałem.
Wybuchnęli śmiechem. Kuksańce bezbolesnych odczuwałem jako dość bolesne ciosy, mimo to przyjmowałem je z wdzięcznością. Wśród nich zapewne znajdował się Peter „Crash” Kytes. To zdaje się ten, pomyślałem widząc jednego z Doomów stającego naprzeciwko mnie.
- Peter? - spytałem.
- Czempion znowu jest z nami - oświadczył znanym barytonem.
- Bestia posra się w gacie! - zawtórowali kumple z drużyny.
- Bardzo na ciebie liczymy, Torkil - przez gąszcz stalowych ciał przepchnął się Chip.
Ładna historia. Znowu praca.
- Mam już nawet teorię… - pod pachą Normana zobaczyłem rozczochraną twarz Rubena. - …wydaje mi się…
- Cicho - zgromił go Harry widząc, że od kilku chwil patrzę nieruchomym wzrokiem w kierunku dwóch kobiet mojego życia.
Wiwatująca grupa rozstąpiła się. Podszedłem dwa kroki i przypomniałem sobie o swoim wyglądzie. Może chociaż oczy wyrażały wnętrze? Może zdradzał mnie sposób poruszania się? Ważąc te dylematy stałem nieruchomo ze cztery sekundy. Mój Boże, widziałem tyle holofilmów ze scenami radosnych, tryumfalnych powrotów, czytałem tyle el-booków, a mnie samemu przypadł w udziale tak żałosny comeback? Ktoś kiedyś powiedział: oczy mogą cię zwieść, nie ufaj im. Podszedłem zatem, zasłoniłem świat powiekami i przytuliłem je. I znalazłem się w domu.
•••
Niedługo światy ożyją na nowo i znowu będą oazą spokoju i relaksu. Nie ma co do tego żadnych wątpliwości. Pamiętaj wtedy o antygrawach firmy Player Friend. Podłączasz je do standardowego gniazda w łożu i nie musisz się martwić o kurz w nosie, na twarzy i kombinezonie! Będziesz mógł wchodzić w gry z przyjemną świadomością, że wstaniesz z łoża czystszy, niż się kładłeś! Antygrawy Player Friend! Łoże to nie katafalk! Łoże to portal do lepszego świata!
•••
Moje honorarium opiewało na milion kredytów, zwrot ciała, usunięcie kodu genetycznego z pamięci zoeneckich maszyn, medialny powrót w świat żywych i… bilet na Gaję. W razie niepowodzenia: ciało, tożsamość, bilet. Dal nie protestował.
- W tej sytuacji populacja łyknie każdą bajkę na temat twojego powrotu, a rządy nie mają nic do gadania - skwitował.
Na wszelki wypadek postanowiłem wyjaśnić swoje stanowisko.
- Koriolan, nie próbuj niczego. W razie śmierci mój notariusz dotrze do banku, gdzie zdeponowany jest… pamiętnik. Byłby z tego niezły bestseller. Wszystkie grupy nacisku są w nim dokładnie opisane. Pamiętaj, że ciągle jestem osobą wiarygodną, więc niech nic nikomu nie wpadnie do głowy.
Wyszczerzył błyszczące zęby.
- Dowiodłeś, że jesteś twardy jak skała. Nie mam wyboru.