Nieuczciwe statystyki
Przed ludźmi, którzy wykażą zainteresowanie otwarciem w ich galerii sklepu, dyrekcja, PR-owcy czy specjalnie oddelegowani ludzie z administracji roztaczają piękne wizje, opowiadając o tłumach codziennie przewijających się przez centrum handlowe i rzucając kosmicznymi, przyprawiającymi o zawrót głowy liczbami. Które nie mają nic wspólnego z rzeczywistością.
Dziewit udowadnia, że właściciele galerii podbijają sztucznie statystyki, bazujące na "pikach", czyli "systemach instalowanych przy wejściach do galerii, które liczą wchodzących i wychodzących". Wliczają więc do nich pracowników, którzy w ciągu dnia wielokrotnie wychodzą i wchodzą do budynku, co daje kilkaset dodatkowych "wejść", wliczają wycieczki szkolne, ludzi, którzy przyszli wyłącznie skorzystać z darmowej toalety albo personel sprzątający. Chcąc jeszcze bardziej podbić liczbę "pseudoklientów" i sprawić, by statystyki wyglądały imponująco, w galeriach organizuje się zabawy dla dzieci albo punkty widokowe dla turystów. A czasem nawet zdarza się i tak, że oszukany system liczy każdą osobę podwójnie.
Dziewit podaje wynik przeprowadzonego przez siebie śledztwa - od administracji pewnej galerii usłyszał, że każdego dnia odwiedza ich ponad dziesięć tysięcy klientów. Jednak wedle obliczeń dziennikarza, w losowo wybrane dni, okazało się, że potencjalnych klientów jest zaledwie kilkuset dziennie.