Trwa ładowanie...
recenzja
22-10-2012 14:08

Fitness fantasy – krew, pot i łzy

Fitness fantasy – krew, pot i łzyŹródło: Inne
d13h8k0
d13h8k0

Dark fantasy potrafi zmęczyć. Kiedy parę lat temu zaczynałam recenzować cykl Królestwo Zmierzchu Toma Lloyda zapowiadało się, że przeżyję niezwykłą czytelniczą przygodę, której nie da się zapomnieć. Czwarty tom cyklu utwierdza mnie w przekonaniu, że wcale tak nie będzie i prawdopodobnie „wina” nie leży wyłącznie po stronie autora, dla którego książka poniżej 600 stron maczkiem nie istnieje.* Wcale nie uważam, że z fantasy się wyrasta – nie można wyrosnąć z książek, które są dobre.Co innego, jeśli zaczynają nudzić – nudna książka moim zdaniem jest czymś znacznie gorszym niż zła książka. Z tą ostatnią jest tak, że możesz ją rzucić w kąt bez skrupułów, a nudna… tu nawet nie można się zezłościć na wątki do niczego czy fatalnie skonstruowanych bohaterów. Gdy dramatycznie długo męczyłam lekturę *Naznaczonego przez bogów, próbowałam wielu chwytów, które miałyby mi pomóc przebrnąć przez tę opowieść. Zamiast przeżywać z bohaterami kolejne przygody, zdążyłam przemyśleć milion spraw drugorzędnych i po
tysiąckroć wizualizowała się w mojej głowie wietrzna, jałowa pustynia…

Nie mogę powiedzieć, bym czuła jakikolwiek dreszcz emocji, gdy Minh podejmował decyzję o wkroczeniu do Ciemnych Miejsc, albo gdy przemierzał nieobjęte przestrzenie przepełnione koszmarami, aby dotrzeć do martwego po przegranej bitwie z Meninami Lorda Isaka. Nie wywołała we mnie szybszego bicia serca scena, gdy Xeliath poświęca życie dla sprawy albo gdy Isak odzyskuje powoli świadomość tego, kim jest. Kryształowe Czaszki? Knowania przerażającego Ruhena i stopniowe narastanie fanatycznej wiary w tego małego chłopca? Chyba tylko zdruzgotany po stracie syna Styrax na chwilę wyrwał mnie z zamyślenia, ale też nie na długo – do momentu, w którym jego dowódcy dochodzą do wniosku, że na smutek po stracie dziecka najlepsze jest zabicie smoka. Żeby chociaż tak bezpardonowo potraktowali swojego władcę! Żeby jeszcze było w tej książce miejsce na śmiech – choćby miał to być uśmiech wywołany tym, że autor puszcza do czytelnika oko, że na chwilę zawiesza ten grobowy, ponury klimat całej historii… Ale nie. Musi być ciężko i
poważnie. Pot i łzy. Wyrocznie i przekleństwa. I melancholijne przemyślenia bohaterów – o życiu, o śmierci, o władzy… Jest strasznie – głównie strasznie nudno. Ileż można ciągle z poważnymi minami zabijać smoki?! Gdzie trochę zabawy? Gdzie zabawa z konwencją? Gdzie głupi wyścig po złote kalesony? Dlaczego przez kilkaset stron wszyscy są tak strasznie papierowi i tak bardzo nie można uwierzyć w ich – jakże płytko odmalowane! – emocje?

Naznaczony przez bogów jest programowo patetyczny, nadmuchany i niezapadający w pamięć. Nie wierzę w to, że Krainy ogarnia chaos i nie wierzę w lęk przed Azaerem – nie wierzę, a niezależnie od tego, w jakiej konwencji wypowiada się pisarz, byłoby dobrze, gdyby pisał tak, że czytelnik jest w stanie uwierzyć w opisywane przez niego wydarzenia czy emocje. Tymczasem to, co dostałam, to papier, na którym zadrukowane zostały litery, które niestety nie składają się na zdania tętniące życiem, nie szkicują głębi psychologicznej postaci, nie kreślą pełnokrwistych bohaterów, nie niepokoją tym, czym powinny.

Być może to wszystko wina konwencji, być może nawet kwestia mojej sporej niechęci do tej konwencji (bo naprawdę – ile razy można czytać o elfach, smokach i wampirach?). Ale być może to nie tylko to? Być może to po prostu – i ku temu się skłaniam – fakt, że Naznaczony przez bogów jest nudną książką. Niezapamiętywalną, jak czasami niezapamiętywalne są twarze ludzi w tramwaju. Starałam się powtarzać sobie w myślach przed kolejną sesją z książką Lloyda myślżetograotron, myślżetograotron – bezskutecznie. To po prostu nudna książka cyklu, który prawdopodobnie jeszcze długo się nie skończy.

d13h8k0
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.

Komentarze

Trwa ładowanie
.
.
.
d13h8k0