Feministka otwarcie "Nienawidzi mężczyzn". Zamiast więzienia będzie podwyżka
"Nienawidzę mężczyzn" to niewielka książeczka 25-letniej feministki, która znalazła się na celowniku francuskiego rządu. Władze próbowały zablokować dystrybucję eseju, a zamiast tego doprowadziły do zwiększenia nakładu, bo pierwsze egzemplarze rozeszły się na pniu.
Pauline Harmange, feministyczna aktywistka z Lille (północna Francja) napisała 80-stronicowy esej pod wymownym tytułem "Nienawidzę mężczyzn" ("Moi les hommes, je les déteste"). Książeczka ukazała się w sierpniu nakładem małego wydawnictwa w 400 egz. I pewnie jej istnienie przeszłoby bez echa, gdyby nie ostra reakcja państwowego urzędnika i grożenie sądem.
Daniel Martyniuk w PKP "niszczy" kolejny biznes
Za całe zamieszanie odpowiada Ralph Zurmély, ministerialny doradca ds. równości płci, który nazwał esej Harmange "odą do mizoandrii" (nienawiść kobiet do mężczyzn). W piśmie do wydawcy podkreślił, że "podżeganie do nienawiści ze względu na płeć jest przestępstwem" i wezwał do wycofania nakładu ze sprzedaży. W innym przypadku nie wykluczał pociągnięcia wydawcy do odpowiedzialności karnej.
Nagłośnienie sprawy nie tylko nie zablokowało sprzedaży książki, ale wręcz zwiększyło zainteresowanie tym tytułem. Pierwsze wydanie rozeszło się na pniu, a po dwóch dodrukach na rynku jest już 2,5 tys. egz. Jak podaje "Guardian", Harmange ma podpisać umowę z większym wydawnictwem, które zajmie się dystrybucją "Nienawidzę mężczyzn" na szeroką skalę.
Trwa ładowanie wpisu: instagram
Obecne wydawnictwo broni Harmange, która zastanawia się w swojej książce, czy kobiety "mają dobry powód, by nienawidzić mężczyzn" oraz czy "gniew wobec mężczyzn jest w rzeczywistości radosną i emancypacyjną ścieżką".
"To książka feministyczna i obrazoburcza, która broni mizoandrii jako drogi do zrobienia miejsca dla siostrzeństwa" – tłumaczy wydawca.
Trwa ładowanie wpisu: instagram
"Tytuł jest prowokacyjny, ale był to cel zamierzony. Jest to zaproszenie, aby nie zmuszać się do przebywania z mężczyznami lub zajmowania się nimi. Autorka ani razu nie nawołuje do przemocy" – czytamy w oświadczeniu dla prasy.
W tym samym tonie przemawia sama autorka: "To zaproszenie do nowego sposobu bycia, by w mniejszym stopniu brać pod uwagę opinie mężczyzn. I poważnie zastanowić się nad powiedzeniem: 'lepiej być samemu, niż w złym towarzystwie' i na nowo odkryć siłę kobiecych związków pełnych wzajemności, delikatności i siły".