Misterny plan ucieczki z obozu
"Niektórzy, zwłaszcza bardzo młodzi, naprawdę traktowali serio ideologię IS. Naprawdę wierzyli, że przyłączyli się do bogobojnej grupy i walczą w słusznej sprawie. Sądzili, że islam albo jego interpretacja tego, co uważali za remedium na całe zło tego świata, może rozwiązać ich wszystkie problemy" - zauważa dziewczyna, której w końcu, dzięki nieuwadze oprawców, udało się zdobyć najpierw kartę SIM, a później telefon komórkowy. Dzięki temu jej przyjaciółka skontaktowała się ze mieszkającym w Niemczech wujem. Ten obiecał pomóc w ucieczce, ale najpierw dziewczęta musiały niepostrzeżenie wymknąć się z obozu, znajdującego się godzinę drogi od Deir al-Sur.
Zadanie było karkołomne, ale nie niemożliwe dla Faridy, która już wcześniej udowodniła swój spryt. Stała się więc oficjalnie odpowiedzialną za uwolnienie całej grupy (6 dziewcząt) i zaczęto nazywać ją "Barackiem Obamą". Niewolnice opuściły więzienie pod osłoną nocy i biegły tak długo, aż starczyło im sił. W końcu, z pomocą przemytnika, dotarły do Hasaki, miasta na skraju Kurdystanu w bezpośrednim sąsiedztwie irackiej granicy, a stamtąd rzeką przeprawiły się przez granicę.