Dżuma, trąd, ospa, tyfus... Epidemie w dawnej Polsce
O rozprzestrzenianie wszelkiej zarazy, zwłaszcza dżumy, tyfusu i ospy, oskarżano oczywiście samych zakażonych, którzy mieli przenosić „jadowite powietrze” w swoim oddechu. Od średniowiecza wierzono, że zaraza przenosi się także przez dotykanie chorego lub jego rzeczy.
Winnymi bezpośredniego roznoszenia choroby były też zwierzęta, zwłaszcza te najbliższe człowiekowi.Tak pisali przed laty o psach i kotach autorzy polskich poradników antymorowych: „psy i koty, a zwłaszcza gdzie ich siła i niepotrzebnych, co się włóczą od domu do domu, pozabijać; albo psy i koty wygnać, bo gdy od domu do domu biegają, najprędzej wiele złego ze sobą przynoszą; czy też psy powiązać albo pozabijać, ponieważ w ich sierści lgnie zaraza”.
Na polskich ziemiach „eliminowaniem” podejrzanych zwierząt zajmowali się przedstawiciele służb porządkowych, hycle oraz… kaci.
Na zdj. biała mgła uśmiercająca ludzi jako wizja epidemii.