Niebezpieczna gra z bezpieką
Przełom w przesłuchiwaniu przez UB nastąpił, gdy do śledztwa wkroczył kapitan Józef Różański. Zrobił na Emilii, znanej z tego, że ma słabość do mężczyzn, kolosalne wrażenie. Zaproponował jej układ; ona opowie wszystko, co wie, a wymienieni przez nią ludzie odzyskają wolność.
Dostała maszynę do pisania i dwuosobową celę, a ubecy podsuwali do niej co bardziej oporne konspiratorki. Przez sześć miesięcy pisała Różańskiemu raporty. Ale okazało się, że choć Emilię wypuszczają na wolność, to żadna z dziewczyn z jej komórki na wolność nie wyjdzie.* Malessa postawiła się Różańskiemu, odmówiła wyjścia z więzienia.* Przysyłała oficjalne pisma, a kiedy to nie dawało rezultatu - podjęła głodówkę. Strajki głodowe podejmowała zresztą niejeden raz. Najczęściej, gdy chciała wymusić na UB zwolnienie z więzienia konkretnych osób. O dziwo, to przynosiło wymierne rezultaty. Oczywiście, cierpliwość Różańskiego miała swoje granice. A dla "Marcysi" po opuszczeniu więziennych murów życie nie było łatwe: dla środowiska AK była czarną owcą, tą, która "sypała". Pisała pisma do UB, do Bieruta, koczowała pod wejściem do MBP. Różański zszedł do niej i krzyczał, że oszalała, groził zamknięciem na oddziale psychiatrycznym.
Piątego czerwca 1949 roku, w słoneczne popołudnie, "Marcysia" pożegnała się w myślach z wszystkimi bliskimi, połknęła tabletki nasenne, weszła do wanny napełnionej gorącą wodą i sięgnęła po brzytwę.