Nie złamałam prawa i nie jestem prostytutką
Prawdziwa tożsamość Abby Lee została przez media ujawniona zaledwie kilka dni po publikacji jej książki. Blogerka w tamtych dniach opublikowała na swojej stronie list do czytelników, w którym pisała m.in.:
"Wydaje mi się, że trwałam w złudnym poczuciu bezpieczeństwa i nie byłam dość ostrożna. Ostatecznie nie zdołałam ochronić mojej tożsamości. Przez kilka dobrych lat udawało mi się pozostać anonimową, tak jak udaje się to wielu seksblogerom, którzy nie dali się wytropić prasie, co uśpiło moją czujność.
Czy przez to, że jestem autorką poczytnego bloga i że na półkach księgarń stoi książka, w której opisuję ze szczegółami swoje seksualne przygody, naprawdę zasługuję na ostracyzm? Nie złamałam prawa, nie napisałam, że spałam z którymś z polityków, ani nie prowadziłam sekretnego życia prostytutki, dlaczego więc ktoś tak bardzo chciał się dowiedzieć, kim jestem?"