Życie i los
Zdumiało mnie w tej książce wiele: byłem przyzwyczajony do nieco innego obrazu wojny ojczyźnianej, we współczesnych pracach przedstawianej jego bezmyślnej rzezi na bardzo długim froncie, moderowanej przez oddziały NKWD, strzelające w plecy atakującym batalionom krasnoarmiejców. Zapomina się często o tyłach – potwornych cierpieniach ludności cywilnej, pozbawionej często podstawowych produktów życiowych, uciekających przed bezlitosnymi żołdakami Hitlera, a jednak starających się o swój mały wkład w zwycięstwo.
Donosicielstwo miało się dobrze, nikt nie mógł być pewien dnia ani godziny, a jednak życie intelektualne i naukowe kwitło. Zaplecze frontowe ciężko pracowało, głównie na potrzeby wojska, było wielu zdrajców, ale nie mniej bohaterów. Ciężka ręka partii ani na moment nie traciła kontroli, choć w tych czasach nie karciła tak chętnie, jak na przykład w czasach czystek 1937 roku. Grossman , sam żydowskiego pochodzenia, bardzo mocno akcentuje antysemityzm obecny po obu stronach totalitarnego frontu, choć oczywiście ten komunistyczny nie jest ani przez moment tak groźny, jak nazistowski. Stara się go zracjonalizować, daje dojść do głosu takim postaciom jak Eichmann, by wreszcie skonstatować, że różnica między komunistycznym wrogiem ludu a Żydem dla hitlerowca, jest niezauważalna. Wniosek, jak na owe czasy, szokujący – jeszcze dziś w wielu środowiskach nieakceptowany. (Wojciech Sosnowski)
Więcej na temat powieści czytaj w naszym serwisie: tutaj .