Dzieci-żołnierze w służbie hitlerowskich Niemiec
W styczniu 1943 roku Adolf Hitler wydał zarządzenie o skierowaniu uczniów z roczników 1926 i 1927 do służby w oddziałach obrony przeciwlotniczej na terenie Niemiec. Piętnastoletni Karl Schlesier, gimnazjalista z Düsseldorfu, trafił tym samym do jednostki w Reisholz jako jeden z "Flakhelferów", żołnierzy - pomocników artylerii przeciwlotniczej. Pomimo tego, że wywodził się z rodziny o antynazistowskich poglądach.
Autentyczna historia
Po latach, już jako profesor antropologii na amerykańskich uczelniach, spisał swoją historię. Jego "W służbie III Rzeszy" to wspomnienia nastolatka wcielonego do wojska i rzuconego w wir walki podczas ostatnich lat II wojny światowej. Opowieść o tym, jak wojenna machina zmienia życie młodego człowieka i wywiera wpływ na całe jego dalsze życie.
Z dala od bombardowań
Rodzinne okolice Schlesiera - dzielnica Gerresheim - od zawsze stanowiły w Niemczech twierdzę komunistów. W rodzinie chłopaka nazistów popierał jedynie wuj Peter. Ojciec i matka, tak jak większość sąsiadów, ukrywali swoje poglądy ze względów bezpieczeństwa. Nie mieli wpływu na to, co się wokół nich działo; chcieli tylko jak najdłużej utrzymać syna z dala od koszmaru wojny.
W związku z nasilającymi się bombardowaniami aliantów na terenach Nadrenii i Zagłębia Ruhry, tysiące uczniów elitarnych szkół z miast ewakuowano na tereny wiejskie. Schlesier przebywał w zaniedbanym ośrodku w Bad Einsiedel, położonym wśród lasów, z dala od siedzib ludzkich. W czerwcu 1943 roku przyszedł rozkaz powrotu do miasta. W rodzinnym domu chłopak dowiedział się, że komisja poborowa Wermachtu powołała go na Flakhelfera.
Nagła zmiana
Do momentu powołania Schlesier był zwyczajnym uczniem, miłośnikiem Nietzschego i polowań na króliki. Jego babcia oraz miejscowa bibliotekarka, pani Jonen, zaszczepiły w nim miłość do literatury. Interesował się także historią starożytnego Egiptu. Życie jego i wielu innych chłopców gwałtownie się odmieniło w chwili przybycia do Reisholz. Jak sam wspomina: "zostaliśmy rzuceni w środek czegoś, czego nie byliśmy jeszcze w stanie zrozumieć".
Młodych żołnierzy zakwaterowano w szopach; otrzymali też mundury oraz pozostałe wyposażenie, w tym opaski ze swastykami do noszenia na ramieniu. Podczas przepustek wielu z nich je zdejmowało - Karl również. Przybywając do rodzinnego miasta, wstydził się noszonego munduru. Nie miał jednak innego wyjścia.
Żołnierska rutyna
Życie Flakhelferów skupiało się w trzech miejscach: sypialnej szopie, stołówce i przy armacie - Schlesier otrzymał stanowisko przy dziale zwanym "Bertha". W czasie nocnych alarmów zadaniem młodych żołnierzy było zestrzeliwanie bombowców RAF-u. W koszarach mieli również kontynuować swoją edukację.
Zajęcia z łaciny i matematyki odbywały się wtedy, jeśli dwóch nauczycieli zdołało na nie dojechać. Nauka stała się dla żołnierzy ucieczką od dziennej rutyny i nocnych alarmów. Aby przełamać nudę, starsi z chłopaków umawiali się w nieodległej brzezinie na schadzki z miejscowymi kobietami. Schlesier i jego szkolni koledzy nie mieli jeszcze za sobą żadnych doświadczeń seksualnych.
Podwójna randka
Przyjaciel chłopaka, Thei, poprosił go pewnego dnia o pójście z nim na podwójną randkę. Umówił się z dziewczyną o imieniu Edith, która przyprowadziła swoją koleżankę Elinor. Obie pary spędziły wieczór w kinie i na spacerze po mieście. W podobny sposób mijały ich kolejne spotkania w czasie przepustek.
Elinor była pierwszą dziewczyną, którą Karl poznał bliżej. Nigdy jednak nie doszło między nimi do niczego poza kilkoma pocałunkami - oboje byli zbyt nieśmiali i skrępowani. Po trzech miesiącach rodzice dziewczyny zabrali ją w góry Taunus, aby ochronić rodzinę przed nalotami. Przez kilka tygodni Schlesier wymieniał z nią listy, ale w pewnej chwili przestała mu odpisywać.
Przenosiny
W styczniu 1944 roku Schlesier otrzymał rozkaz przeniesienia do Hüls. Informacja o przenosinach do najbardziej bombardowanego rejonu Zagłębia Ruhry wstrząsnęła młodymi żołnierzami i ich rodzinami. Ponownie jednak nie mieli żadnego wyboru. Po podróży ciężarówkami Flakhelferów podzielono na poszczególne plutony, których zadaniem była obrona zakładów chemicznych produkujących gumę syntetyczną.
Tereny zakładów zamaskowano, ale należało się liczyć z ich ewentualnym zaatakowaniem. Nie było tam schronu dla żołnierzy, tak jak w Resiholz, jedynie szczeliny przeciwlotnicze. Na szczęście, amerykańskie samoloty jakoś omijały ich siedzibę, tak więc chłopcy mieli dużo wolnego czasu. Schlesier pochłaniał książki, które zabierał z domu podczas przepustek.
Ludzie Hitlera
Po jednej z nielicznych w Hüls akcji przeciwlotniczych i powrocie do domu na przepustkę Schlesier dowiedział się o kolejnej zmianie w swoim życiu: dostał powołanie do obozu w Eggebek, przeznaczonego dla osiemnastolatków. Zgromadzonych tam żołnierzy szkolono w strzelaniu i poddawano politycznej indoktrynacji. Dowódcy nazwali siebie "ludźmi Hitlera", a cały obóz stanowił przedłużenie Hitlerjugend.
Wśród młodych żołnierzy narastał coraz większy strach. Karmiono ich obietnicami "super broni", która pozwoli Niemcom wygrać wojnę, ale nieustannie docierały do nich wieści o kolejnych sukcesach aliantów. Obóz w Eggebek rozwiązano w grudniu 1944 roku. Schlesier przyjechał do domu, gdzie spędził z rodziną Boże Narodzenie i zachorował na anginę.
Brak wiary
Na początku stycznia 1945 roku, doszedłszy do zdrowia, Schlesier zgłosił się ochotnika do walki na froncie. Czuł, że to jego obowiązek - wszyscy jego koledzy już wyruszyli, a on spędza czas w domu. Skierowano go do koszar w Wuppertal-Elberfeld. Szeregowców piechoty, takich jak on, nazywano w Wermachcie grenadierami.
Grenadierzy byli zbieraniną nieźle wyszkolonych, ale pozbawionych ideologicznego zacięcia żołnierzy. Nie wierzyli w zwycięstwo i oczekiwali już tylko na najgorsze. Niektórzy z desperacji sami zgłaszali się na operatorów żywych torped, co było misją samobójczą. Inni dezerterowali - przyłapanych uciekinierów rozstrzeliwano. Schlesier podkreśla, że sami już nie wiedzieli, kto jest ich prawdziwym wrogiem, skoro zabijano własnych żołnierzy.
Pod ogniem ostrzału
3 marca oddziały amerykańskie dotarły na przedmieścia Düsseldorfu. 18 marca oddział chłopaka otrzymał rozkaz do wymarszu. Żołnierze ewakuowali się ze strefy zagrożenia, która nieustannie się poszerzała. Wędrowali kilometrami, pozbawieni złudzeń co do tego, że przeżyją. Widzieli zbombardowane miasta i żywili się skromnymi racjami, złożonymi z ciemnego chleba i kiełbasek o nieznanym składzie.
Pierwszy raz pod ogniem artylerii Schlesier znalazł się nieopodal miasteczka Kirchhellen. To traumatyczne doświadczenie stało się dla niego piętnem na całe życie. Jak wspomina, po wielu latach, będąc na przyjęciu w ogrodzie i słysząc wybuch fajerwerków, odruchowo rzucił się na ziemię.
Ocalony
Po nocy spędzonej w rowie Schlesier i jego kompani czekali na drugi atak. Minęła kolejna noc, zaczął padać deszcz. Rankiem trzeciego dnia pojawił się amerykański żołnierz o rysach Indianina. Wziął w niewolę skulonych w rowie niemieckich żołnierzy. Dowodzący oddziałem Amerykanów sierżant wpadł nagle w szał i zaczął zabijać po kolei młodych jeńców.
Sierżanta powstrzymali nadjeżdżający jeepem oficerowie. Ocalili tym samym czterech pozostałych chłopaków z rowu, których wyprowadzili następnie spoza rejonu ostrzału niemieckiej artylerii. Ukryty w stodole wraz z kolegami Schlesier dowiedział się, że sierżant mścił się za zabicie swoich dwóch kolegów. Sam na zawsze zachował dług wdzięczności dla Indianina, który wyprowadził go z okopu i ocalił mu w ten sposób życie.
Jeniec wojenny
Dla jeńców wojna się skończyła. Transportowano ich ciężarówkami nad Ren. Brakowało jedzenia i wody, więc Schlesier wybłagał pozwolenie o napicie się wprost z rzeki. Przypłacił to czerwonką, która zaatakowała go wraz z żółtaczką podczas transportu pociągiem do Rennes. Był tak osłabiony, że koledzy musieli go nieść, a jego organizm nie utrzymywał nawet wody. Dopiero w obozie, zdiagnozowany przez lekarzy, doszedł do siebie po kuracji jedzenia fusów po kawie.
W Rennes do jeńców dotarła wiadomość o samobójstwie Hitlera, a następnie zdjęcia uwolnionych z obozów koncentracyjnych ofiar. Dopiero w tamtym momencie zdali sobie sprawę, czym te obozy były w rzeczywistości: nie miejscami przymusowej pracy, a fabrykami śmierci. Bali się, że alianci zemszczą się na nich, przetrzymując ich do końca życia w swoich obozach i zmuszając do pracy.
Powrót do domu
Część jeńców, w tym Schlesier, została przetransportowana do Brytyjskiej Strefy Okupacyjnej. Otrzymali pozwolenie na poruszanie się po tym terenie i pieniądze na bilety kolejowe czy tramwajowe. Chłopak wreszcie mógł wrócić do domu i spotkać się z rodzicami.
Od września 1945 roku Schlesier pracował przy wywożeniu gruzu z miasta, a potem wrócił do swojej starej szkoły. Ukończył studia na uczelni w Bonn, a w 1958 roku otrzymał propozycję wzięcia udziału w programie antropologicznym na uniwersytecie w Chicago. Jego dalsza kariera naukowa rozwijała się już w Stanach, gdzie poświęcił się publikacjom i działaniom na rzecz Indian. Zmarł w sierpniu 2015 roku.
Aleksandra Kromp/książki.wp.pl