M jak Michorowski (Leszek Teleszyński, Trędowata)
Kiedy ponownie odkurzono w latach osiemdziesiątych Trędowatą, wydawało mi się, że osiągnięto już szczyty kiczu. Szczyt okazał się jednak małym pagórkiem, za którym rozpościerały się potężne Himalaje zawstydzającej szmiry XXI w. Leszek Teleszyński na zawsze pozostanie już dla mnie twarzą (bardzo udaną zresztą) Bogusława Radziwiłła, w wersji żałosnego ordynata chciało się aż coś wykrzykiwać o waści i o kończeniu.