Najnowszą powieść Johna Irvinga przeczytałem jednym tchem. Zachęcony tajemniczym, niemalże kryminalnym wątkiem dałem się wciągnąć w historię o dwóch uciekinierach z Twisted River, niewielkiej miejscowości zamieszkałej przez pracowników tartaku. Nieszczęśliwy wypadek sprawia, że trzydziestoletni kucharz Dominic Baciagalupo oraz jego dwunastoletni syn Danny mają prawo obawiać się sadystycznego szeryfa Carla nad wyraz chętnie sięgającego po broń palną. Uparty gliniarz nie odpuszcza, a ojciec z dorastającym dzieckiem wyrusza w podróż po Ameryce wielokrotnie zmieniając nazwisko i miejsca zamieszkania. Naznaczony przez traumatyczne przeżycia chłopiec odkrywa w sobie literacką pasję. Wkrótce postanawia zostać pisarzem, a po kilku latach zaczyna odnosić pierwsze sukcesy podpisując się pseudonimem. Sławę przynosi mu antywojenna powieść „Ojcowie Kennedy'ego", opowiadająca o młodych mężczyznach usiłujących uniknąć służby w Wietnamie. Popularność nie sprzyja anonimowości, więc nad życiem ojca i syna ciąży coraz
większe niebezpieczeństwo...
Niepokojąca, miejscami mroczna i melancholijna powieść Johna Irvinga nie jest jedynie mistrzowsko spisaną sensacyjną fabułą. Amerykańska tułaczka starzejącego się kucharza i dojrzewającego pisarza trwa bez mała pięćdziesiąt lat, co daje sposobność do opisywania przeróżnych środowisk, a także pozwala wielokrotnie rozliczać się z upływającym czasem. Co prawda, nie do końca przekonało mnie typowe dla autora * Świata według Garpa* szaleństwo, każące nagłym zwrotom akcji spadać, w dosłownym znaczeniu tego słowa, jak grom z jasnego nieba, ani dość melodramatyczne zakończenie dzieła, to jednak miejscami w powieści dzieje się wiele dobrego. Autor nie tylko przypomina o swoich ulubionych zajęciach (bieganie, pisanie, czytanie dziewiętnastowiecznych powieści, romansowanie i zapasy), lecz również przeplata niemalże detektywistyczną story z czułym i ironicznym spojrzeniem na swoich wymyślonych bohaterów, których konfrontuje z
wydarzeniami, jak najbardziej realnymi. Nie przypadkowo zatem jedna z kluczowych scen powieści rozgrywa się podczas ataków terrorystycznych z jedenastego września ostro skomentowanych przez najbardziej barwną postać powieści.
„Musisz wpakować nos w sam środek i wyobrazić sobie... wszystko" radzi Dannemu jego niezwykły mentor literacki Kentchum, który nie tylko na swoje podejrzane pochodzenie (podobno pół-Żyd, pół-Indianin) pozwala sobie na niecenzuralne politykowanie. Ten bystry, nie rozstający się ze strzelbą i browningiem krewki analfabeta, jakby żywcem przeniesiony z twórczości Jacka Londona, pełni funkcję łącznika pomiędzy zabitą dechami miejscowością, a dwoma zbiegami sprawiając, że to nie włoska dzielnica Bostonu, ani przesiąknięte klimatem lat sześćdziesiątych amerykańskie campusy, okazują się najciekawszym miejscem w całej książce. Twisted River, czyli dzika przyroda, ograniczeni umysłowo drwale i ich ogromne kobiety o niezaspokojonym apetycie na jedzenie i seks wydają się znakomitą miejscówką na traumatyczne jądro, wokół którego ogniskuje się powieść Irvinga. Na uwagę również zasługuje subtelnie wprowadzony wątek autotematyczny niwelujący różnicę pomiędzy nie stroniącym od autobiograficznych wątków Johnem Irvingiem,
a zdobywającym pisarską sławę Dannym. Baciagapulo, który w końcu musi przystąpić do napisania najważniejszej książki w swoim życiu.