Trwa ładowanie...
recenzja
03-12-2010 17:17

Długi koszmar o bohaterstwie

Długi koszmar o bohaterstwieŹródło: Inne
d3xpcvy
d3xpcvy

Z zaskoczeniem przyznać muszę, ze drugi tom przygód naczelnego nieudacznika Londynu, Paula Carpentera, czytało mi się lepiej niż pierwszy. Bohater nadal pracuje u Wellsa i Wspólników, a poprawa w jego życiu osobistym, w postaci związku z Sophie, okazała się krótkotrwała. Nie dość, że nie przepada za swoją robotą, to zostaje przeniesiony na staż do najmniej mu odpowiadającego działu – zwalczania szkodników. Przy czym w magicznym świecie nie oznacza to deratyzacji, ale walki ze smokami, wampirami, trollami górskimi i tym podobne błahostki. Trening bohaterski, mówiąc delikatnie, nie idzie Paulowi imponująco. W dodatku musi jeszcze pomagać głównemu kasjerowi z powodu braków kadrowych, a że firma ma rachunek w Banku Umarłych, codzienne zdawanie utargu dostarcza dużo więcej emocji niż można by oczekiwać. Cóż więc z tego, że z młodszego urzędnika awansował na urzędnika i nawet otrzymał samochód służbowy (volkswagena polo, który wcześniej był wysoko wykwalifikowaną czarodziejką o imieniu Monika i wykorzystuje
każdą okazję, by wyszydzać niekompetencję nowego właściciela)? Nic nie zrównoważy przykrego faktu, że musi być sobą. I, jak się okaże z czasem, mimo to ocalić świat.

Być może na moim odbiorze Śniło ci się zaważyło, że tym razem wiedziałam, czego się spodziewać. Nie komicznej fantastyki, ale społeczno-psychologicznej satyry w fantastycznym sztafażu. Holt zyskuje tym razem dodatkowe punkty, bo Paul nie przeżywa zbyt wielu rozterek miłosnych, skupiony na rozwikływaniu meandrów biurowego spisku i własnej historii rodzinnej. Nie ma też w natłoku obowiązków zbyt wiele czasu, by się samobiczować i sobą pogardzać. Ta powieść jest poważniejsza, w pozytywnym sensie, brak w niej fizjologicznego humoru i dowcipów niskich lotów, które mocno raziły w Przenośnych drzwiach. Nawiązania do mitów, legend i popkultury nie są tak liczne i wypadają zgrabniej. Trafiają się nawet autentycznie zabawne, a nie tylko takie kojarzące się z sitcomowym śmiechem z offu. Sama fabuła, choć chaotyczna i przewidywalna zarazem, a poza tym niepozbawiona logicznych luk, jest mimo wszystko lepiej przemyślana i spójniejsza niż poprzednio. A co najważniejsze – po prostu ciekawsza. Narrator i sam bohater
zachowują zdrowy dystans do rzeczywistości, podszyty czarnym humorem. Choć tak naprawdę ich fatalizm okazuje się w ostatecznym rozrachunku niepotrzebny, bo w każdej krytycznej sytuacji, fortunnym zbiegiem okoliczności (a, jak stwierdza jedna z postaci, coś takiego zdarzyło się tylko dwa razy w historii, poza tym nie występuje naturalnie w przyrodzie) mogą liczyć na nieoczekiwany ratunek, sekretne wyjście, ostatnią nadzieję, magiczny wytrych itp. Choć dogodne do prostowania fabularnych ślepych zaułków, jest to również irytujące.

Stąd też, mnimo widocznego progresu pod wieloma względami, najnowszej odsłonie cyklu Holta wciąż daleko do poprawności, a co dopiero do miana solidego, rozrywkowego czytadła. Choć autor wyeliminował wiele istotnych wad * Przenośnych drzwi* i bez wątpienia Śniło ci się stanowi krok w dobrym kierunku, to przed autorem jeszcze bardzo długi marsz. Zaczynam jednak wierzyć, że ma szanse na dotarcie do mety. To ani chybi magia.

d3xpcvy
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.

Komentarze

Trwa ładowanie
.
.
.
d3xpcvy