„Proszę Państwa, 4 czerwca skończył się w Polsce komunizm”. Trudno uwierzyć, by - wyłączając osoby ciężko poszkodowane na zdrowiu i dzieci - uchował się jeszcze w kraju ktoś, kto nigdy nie słyszał tego zdania, czy nie natrafił w mediach na odniesienia do niego. Ale nawet znając je na pamięć, nawet mogąc od ręki wywołać z pamięci obraz ekranu telewizora z twarzą Joanny Szczepkowskiej wygłaszającej te pamiętne słowa, można sobie zadać pytanie: dlaczego ona, dlaczego właśnie wtedy? A znaleźli się i ludzie, którzy to pytanie skierowali bezpośrednio do samej aktorki. Odpowiedzią na nie jest właśnie ta książka - zbiór kilkudziesięciu króciutkich obrazków, składających się na osobistą historię dziecka, dziewczyny, kobiety, urodzonej w PRL, tam dorastającej i zdobywającej wykształcenie, tam osiągającej pozycję w swoim zawodzie. Tam, czyli tutaj - a jednak jak bardzo odmienne są te dwa pojęcia…! Jak bardzo różni się ten kraj, w którym żyjemy, od tego utrwalonego we wspomnieniach z nieodległych przecież czasów!
Nawet, jeśli - tak, jak w przypadku autorki - „nikt z (…) rodziny nie siedział w więzieniu, nikt nie zginął w tajemniczych okolicznościach, do czasu stanu wojennego nikogo nie przesłuchiwano”. Nawet jeśli - tak jak w przypadku setek czy tysięcy Polaków - nie było się specjalnie do niczego zmuszanym, traktowało się nieosiągalność zagranicznych wojaży i różne inne niedogodności jako stan normalny i nie miało się, przynajmniej do pewnego momentu, kontaktu z nikim i niczym, co mogłoby uświadomić człowiekowi, że powinno być inaczej.
Wybrane przez Szczepkowską sceny z przeszłości akcentują różnice między tym, co się skończyło, a tym, co jest, w sposób dość jaskrawy - zwracając uwagę zwłaszcza na zjawiska szczególnie dolegliwe dla dziecka wychowanego w rodzinie inteligenckiej i katolickiej: istnienie podwójnej moralności („Siostra powiedziała, że dzieci katolickie nie kłamią. - Mama przyspiesza kroku i ściska moją rękę. - Czasem trzeba skłamać. W naszym kraju czasem trzeba.”) i podwójnej prawdy („w domu mają rację Żydzi, a w szkole Arabowie”; „nie ma tego w mojej historii!”). Mieszkając w centrum stolicy, obcując na co dzień z artystami i intelektualistami, będąc naocznym świadkiem tylu wydarzeń, dziś uwiecznionych w podręcznikach historii - trudno było pozostać obojętnym na działania prowadzące do zmiany systemu. Ale największy udział w ciągu zdarzeń, doprowadzającym Szczepkowską do wygłoszenia pamiętnej frazy przed kamerami telewizji, miała sceniczna koleżanka, a zarazem mistrzyni i autorytet - Halina Mikołajska, dzięki której młoda
aktorka poznała najważniejsze osobowości ówczesnej opozycji. Toteż łatwo zrozumieć, że owo zdanie było nie tylko westchnieniem ulgi i wyrazem nadziei, ale też hołdem oddanym tym ludziom, tak boleśnie doświadczanym przez służalców systemu; „skończył się komunizm” oznaczało także, a może przede wszystkim: koniec z prześladowaniami ludzi, którzy odważają się mówić prawdę i domagać się prawdy - i chwała im za to, że się nie ugięli!
Niezależnie od wartości ideologicznych zawarte w zbiorku mini-opowiadania czyta się z przyjemnością, choćby tylko ze względu na ładną, bogatą (ale nie przesadnie) polszczyznę, na umiejętność zachowania doskonałej proporcji między zwięzłością tekstu a wyrazistością wywoływanego przezeń obrazu. Aż szkoda, że nie ma ich więcej…