Doświadczenie z Hollywood
Twórczość Martina nie zawsze budziła taki entuzjazm. Mikal Gilmore przypomina powieść "The Armageddon Rag" ( "Rockowy armagedon" ). Wydana w 1983 roku książka okazała się spektakularną klęską. To dziwaczna fabuła z gatunku mystery-fantasy, której bohaterem jest były hipis, wmieszany w zabójstwo muzyka rockowego. Pełno w niej rozmyślań na temat generacji hipisów, odwołań do twórczości Tolkiena, muzyki rockowej z lat 70. i undergroundowych komiksów. Sam Martin opisuje ją jako swój "najambitniejszy eksperyment". Krytycy przyjęli ją ciepło (w 1984 roku była nawet nominowana do nagród Locus i World Fantasy), ale czytelnicy już nie. A kłopoty finansowe, w które wpadł pisarz, skłoniły go do zawieszenia kariery prozaika i zatrudnienia się w Hollywood.
To w Fabryce Snów, w której tworzył scenariusze seriali telewizyjnych, nauczył się rygoru. Niezbędnego, jeżeli chce się napisać epopeję fantastyczną na siedem długich tomów. "Stałem się wrażliwy na punkcie dialogów i struktury" - mówi dzisiaj. I wspomina, jak odświeżająca była dla niego praca z grupą kreatywnych scenarzystów, po tym, jak przez wiele lat pracował całkiem sam, zamknięty w cichym pokoju.
To, co uwierało Martina w Hollywood, to ciągłe ograniczenia. Amerykańska telewizja może się nam wydawać bardzo nowoczesna, ale w rzeczywistości jest dość konserwatywna. Bardzo rzadko pokazuje się w niej nagość czy przemoc, a seriale zawierające kontrowersyjne treści są oprotestowywane przez wpływowe organizacje zrzeszające rodziców i walczące o prawa dzieci. "Wciąż walczyliśmy z cenzurą" - mówi i opowiada Gilmore'owi, jak, pracując nad telewizyjną wersją "Pięknej i Bestii", dostał przykaz, by Bestia nikogo nie zabijał. "O mój Boże! Jakiż to straszny potwór" - ironizuje.