W opozycji do Tolkiena
Takie podejście stawia Martina w opozycji do twórczości J. R. R. Tolkiena - najwybitniejszego twórcy fantasy. I trzeba przyznać, że uczucia Martina wobec Tolkiena są... skomplikowane. Z jednej strony uznaje on geniusz autora "Władcy pierścieni" i oddaje mu hołd, jako pisarzowi, który stworzył gatunek. Z drugiej jednak w wielu sprawach się z Tolkienem nie zgadza. Tym bardziej nie zgadza się z jego naśladowcami, którzy w latach 70. zdominowali literaturę fantastyczną i zasypali czytelników prostymi, płytkimi opowieściami. Inaczej niż ich Martina nie interesują proste podziały i łatwe problemy. Nie tworzy czarno-białego świata. Nie mówi, kto postępuje słusznie a kto nie.
"Rządzenie jest trudne. Tolkien przedstawił we Władcy pierścienia bardzo średniowieczną filozofię" - mówi autor "Pieśni Lodu i Ognia". "W jego książkach otrzymujemy wizję dobrego króla, który świetnie zarządza swoimi ziemiami. Wystarczy jednak, że poczytamy trochę historii, by zdać sobie sprawę, że to nigdy nie było takie proste." Zdaniem Martina epopeja Tolkiena unika odpowiedzi na najpoważniejsze pytania - chociażby o ciężar władzy. Aragorn, król powracający do Gondoru, jest herosem, a czytelnik nigdy nie dowie się, jakie podjął decyzje zasiadając na tronie. "Jaka była polityka podatkowa Aragorna?" - pyta tymczasem Martin. "Czy utrzymywał stałą armię? Jakie decyzje podejmował w czasach powodzi i głodu?" I przypomina, że "Władca pierścieni" kończy się porażką Saurona, ale nie śmiercią wszystkich orków. "Czy Aragorn zdecydowałby się na wymordowanie całego gatunku, na ludobójstwo? Czy mordowałby małe orcze niemowlęta w ich małych orczych kołyskach?"