Rozmowa z Szymonem Hołownią
Wspominasz o tym, że bardzo Ci zależy na tym, by Twoje książki "trafiały pod strzechy", by były czytane przez jak największą ilość czytelników. W związku z tym muszę zapytać o to, co chcesz swoimi książkami przede wszystkim osiągnąć? Jakie sobie stawiasz cele pisząc i wysyłając swoje książki w świat? Chodzi o wysokie nakłady i sławę? O ewangelizację i walkę z religijną ignorancją? O konkurowanie z homiliami biskupów?
Nikomu nie chcę i nie muszę robić konkurencji. Powtarzam: ja mam swoją robotę, mnóstwo roboty, mam swoje pole, staram się o nie zadbać, nie tracę czasu na monitorowanie sąsiadów. I znam swoje miejsce. Ja jestem facetem od pierwszej pomocy. Pogotowie nic jednak nie zdziała bez szpitali. Ja stoją przed kościołem, ale to w nim jest sens, są księża i sakramenty. [...]
Gdy spojrzysz na sferę debaty publicznej zobaczysz, że obszar dyskursu religijnego z roku na rok się kurczy. Jasne, mieli się sensacje, biskupów wjeżdżających w latarnie i księży z pianką na kolanie. Ale nie ma już pomysłów jak mówić o doświadczeniu wiary, o tym jak się z tym żyje, w co tak naprawdę się wierzy. [...] Chciałbym obudzić w moich czytelnikach, słuchaczach ciekawość wiary. [...] Ja nie chcę ich nawrócić, ja chcę, żeby oni podejmowali swoje decyzje w oparciu o rzetelne informacje, a jeżeli przy okazji będą mieli z tego trochę śmiechu i rozrywki, to super, bo ja lubię rozweselać ludzi.