Nie ma już miejsca na wyrzuty sumienia
Bankructwo wielkich zakładów przemysłowych, liczne podpalenia i kradzieże doprowadziły tysiące osób do bezdomności. Średnio jedna na trzydzieści pięć osób żyjących w Detroit nie ma gdzie spać. Schroniska nie są w stanie zaspokoić potrzeb biedniejącego społeczeństwa. Zamiast łóżek nieraz oferują krzesła, o które często toczy się walka na pięści.
Pewnego zimowego dnia, znajomy LeDuffa znalazł w szybie windy jednego z magazynów zamarznięte ciało. Dziennikarza uderzyło to, iż martwym człowiekiem nie przejął się żaden z licznie zgromadzonych w budynku bezdomnych. Okazało się, że trup przeleżał w ten sposób około miesiąca.